Po prostu nasiona lnu. Małe ziarenka, w których mieści się ogromna siła.

Na Wikipedii przeczytałam, że o siemieniu lnianym mówimy wtedy, gdy używamy go jako „zielarskiego środka leczniczego”. To zabawne, że o nasionach mówimy – siemię i jeszcze tak dziwnie się to pisze, ale właściwości i wpływ na organizm są bardzo poważne.
W artykule o depresji (klik), wymieniłam olej lniany jako doskonałe źródło kwasów omega-3, w dodatku jedno z nielicznych, w których nie ma zbyt dużych ilości omega-6 (dlaczego to ważne: czytaj tutaj). Ale to nie wszystkie cenne właściwości tych drobnych ziarenek. Jeśli tłuszcze, to musi być też witamina E, która jest w nich rozpuszczalna. Na dodatek mamy tutaj także: uspokajający magnez, wapń dla mocnych kości, żelazo dla anemików i upiększający cynk.
Już sama zawartość tych czterech składników mineralnych wystarczy, aby nazwać siemię lniane, damskim produktem. W końcu my, kobiety jesteśmy zestresowane (magnez), anemiczne (żelazo), częściej chorujemy na osteoporozę (wapń) i chcemy być piękne (cynk).  Ale jest coś ważniejszego w nasionach lnu, coś, co może uratować życie.
Fitoestrogeny.
Jest ich kilka rodzajów. Pewnie wiele osób słyszało o fitoestrogenach sojowych, bo to z nich głównie korzysta przemysł farmaceutyczny do produkcji środków łagodzących objawy menopauzy. Te zawarte w swoi to tzw. flawonoidy. Natomiast nie mniej skuteczne od nich są, lignany, których źródłem jest właśnie siemię lniane. Nazwy konkretnych lignan są tak skomplikowane, że nie będę ich przytaczać, bo od nazw ważniejsza jest rola, jaką pełnią w organizmie kobiety.
Estrogeny to żeńskie hormony płciowe. Fitoestrogeny to związki produkowane przez rośliny, których budowa jest bardzo podobna do estrogenów wytwarzanych przez kobiecy organizm. I to podobna na tle, że ten właściwie ich od siebie nie odróżnia!
Wykorzystując tę właściwość, fitoestrogeny stosuje się jako zamiennik w hormonalnej terapii zastępczej (sposobu łagodzenia objawów menopauzy). Ponadto uważa się, że działają one antynowotworowo! Chronią organizm kobiety przed wystąpieniem pewnych rodzajów raka, zależnych od hormonów, a więc przede wszystkim jest to nowotwór piersi, jak również macicy czy jajnika.
Lignany występują tuż pod warstwą okrywającą nasienie. Dlatego najlepiej kupować siemię w całości i mielić je bezpośrednio przed spożyciem, aby uniknąć strat cennych składników. Poza tym, warto pamiętać, że nasiona lnu to też spora dawka tłuszczu, który poddany działaniu czynników zewnętrznych, czyli np. już zmielony, będzie szybciej jełczał, a to sprawi, że jego okres przydatności do spożycia będzie krótszy.
Całe czy zmielone?
Kiedyś usłyszałam, że jedzenie ziaren lnu w całości jest bez sensu, bo nie przyswajamy wtedy żadnych składników odżywczych. Nie jest to prawdą. Oczywiście, zmielenie ułatwi dostęp do nich, ale to nie znaczy, że organizm z całego ziarna nic nie przyswoi. Siemię lniane można jeść w całości, ale osoby o bardziej wrażliwym układzie pokarmowym, powinny zmielić je, aby ułatwić wchłanianie. Należy pamiętać, że ziarna te zawierają też sporo błonnika.  Minusem zmielonych ziaren jest to, że często mają gorzki posmak, czego nie wykazują całe nasiona. Chociaż i te po przygotowaniu, np. w formie naparu, mają swój specyficzny, łagodny smak. Gdy zaczynamy stosowanie siemienia, najlepiej zacząć od mniejszych dawek i pamiętać o piciu sporych ilości wody, zwłaszcza po konsumpcji, żeby się… nie zatkać.
Gdzie dorzucić?
Siemię lniane to nie pestki dyni, które można sobie pogryzać w ciągu dnia, ale mimo tego ich zastosowanie w kuchni jest bardzo wszechstronne.
Można dodać je praktycznie do każdej sałatki, nie wpływają na zmianę smaku. Najlepiej dorzucić je tuż przed spożyciem.
Sprawdzą się także jako dodatek do omletów, również na słodko. Zmielone dodajemy do masy jajecznej i przygotujemy zwykły omlet.
Gdy bawiłam się jeszcze w dietę wegetariańską, często dodawałam siemię lniane w postaci zmielonej do koletów, np. z cieciorki. Siemię lniane to jedno z lepszych roślinnych źródeł omega-3, ważne zwłaszcza na diecie wegańskiej.
Ci, którzy mają domowe piekarnie, mogą dodać całe ziarna jako posypkę lub wmieszać w ciasto, z którego powstaną wypieki.
Oczywiście, to tylko kilka pomysłów na wykorzystanie siemienia lnianego. Na pewno przeglądając internet znajdziecie ich o wiele więcej. W tym wypadku ważne jest regularne spożycie, bo mimo że lignany zachowują się tak samo jak estrogeny, to ich działanie na organizm jest dużo słabsze.
Bonus dla panów
Być może, po przeczytaniu tego artykułu, część panów pomyśli, że siemię lniane nie jest dla nich, albo nawet, że odbierze im męskość. Naprawdę, nie ma się czego bać. Jak pisałam, działanie fitoestrogenów jest słabsze niż estrogenów produkowanych przez organizm, więc nic Wam nie grozi. Poza tym, tak się składa, że Wy również produkujcie estrogeny, tylko w dużo mniejszych ilościach, z resztą ich działanie jest maskowane przez testosteron.
Panowie, Wy również sięgajcie po siemię lniane, zwłaszcza, że badania pokazują, że zmniejsza  ono objawy nadciśnienia oraz chroni przed występowaniem chorób układu krążenia – a na te, to Wy jesteście bardziej podatni.