Jedni go uwielbiają, inni nie znoszą. Dla jednych pięknie pachnie, dla innych cuchnie. Mimo wszystko, warto się do niego przekonać.
Czosnek jest warzywem, ale głównie stosujemy go w celach przyprawowych i … zdrowotnych. Mój kolega, który przyjechał na studia do Polski, powiedział że jednym z pierwszy zdań jakie usłyszał, był zwrot: „czosnek zabija robaki od głowy do…”. Wiadomo dokąd. I wcale nie ma przesady w tym zabawnym powiedzonku.
Dlatego dzisiaj zapraszam na uroczo cuchnące spotkanie z panem Czosnkiem, który tak naprawdę jest… cebulą. To znaczy, jego część jadalną tworzy cebula, ale czosnek jest czosnkiem – jedynym w swoim rodzaju, nie do podrobienia.
Mogłabym się rozpisywać, jakie to ma on ogromne właściwości odżywcze. Tylko, że nikt z nas nie zjada całej główki czosnku… Z reguły do całego dania dodaje się jeden lub dwa ząbki. No dobrze, ja lubię też dodać trzy i więcej, ale to do całej potrawy. Dlatego o wysokiej zawartości żelaza nie ma, co się rozpisywać, bo osobom z anemią, czosnek raczej nie pomoże.
Warto za to zwrócić uwagę na dwa składniki mineralne, które są w czosnku i szereg substancji bioaktywnych.
Czosnek spośród innych warzyw wyróżnia się znaczną ilością dwóch pierwiastków: selenu i germanu. Właściwości te bardziej wykorzystywane są w farmacji, jednak nie da się ukryć, że obydwa te pierwiastki są przeciwutleniaczami, selen nawet bardzo istotnym. Z kolei german wykazuje właściwości antynowotworowe, więc czosnku nie może zabraknąć w tzw. dietach antyrakowych.
Na lecznicze działanie czosnku wpływają trzy rodzaje substancji. Jedną z nich jest olejek czosnkowy. To właśnie on zabija przysłowiowe robaki, bo działa bakterio- i grzybobójczo. Z reguły nie biorę żadnych leków, no chyba, że na coś poważnie zachoruję. Ale jedna kromka pieczywa zjedzona z pokrojonym ząbkiem czosnku na wieczór, sprawia, że rano czuję się jak młoda bogini. Po takiej kolacji dobrze jest wypić szklankę mleka, bo nawet po umyciu zębów, można czuć posmak czosnku, nie mówiąc już o tym, co inni będą od nas czuli. W każdym razie mleko łagodzi aromat tego magicznego środka.
Kolejną ważną grupą substancji o charakterze leczniczym w czosnku są związki siarki. To one nadają mu ten niepowtarzalny aromat, ale również działają wzmacniająco na cały organizm. Pamiętam z dzieciństwa taki obrzydliwy lek w tabletkach. Nazywał się chyba Alliofil, a przełknięcie go to było jedno z najgorszych doświadczeń. Do tej pory pamiętam ten gorzki posmak… Na dodatek zawsze po nim odbijało mi się przez jeszcze kilka godzin. Dzisiaj wiem, że ten lek był produkowany z czosnku, który lubiłam nawet jako dziecko. Szkoda, że nie wiedziałam tego wtedy, być może udałoby mi się przekonać Mamę, żeby jednak nie dawała mi tego świństwa… Szkoda, że nie było też wtedy pani Krystyny Czubówny, która opowiadałaby w reklamie, że odporność czerpiemy z wód, a konkretnie z wątroby rekina, z kolei na ziemi poszukujemy jej w czosnku. Wtedy przekonanie Mamy byłoby jeszcze łatwiejsze.
Ostatnim bioaktywnym związkiem w czosnku, od którego zresztą wziął swoją zagraniczną nazwę (albo odwrotnie), jest garlicyna. Ona również zabija „robaki”, ale w sposób pośredni, ponieważ hamuje biegunki spowodowane rozwojem bakterii lub pasożytów, takich jak ameba. Na dodatek garlicyna pomaga w leczeniu infekcji układu moczowego oraz gruźlicy.
Czosnek od zawsze był stosowany jako magiczne zioło, stanowił składnik wielu mikstur odmładzających. Mam wrażenie, że po okresie unikania czosnku, wreszcie następuje jego powrót na salony, a dokładniej do kuchni. Pora skończyć z mitem, że nie należy go jeść na spotkaniach z innymi ludźmi, bo będzie nam brzydko pachniało z buzi… Zbyt wiele ma on cennych właściwości, żeby móc go tak po prostu odkładać do szafki.
Jak kupować czosnek?
W sklepach znaleźć można czosnek różnych odmian. Właściwie każda z nich nadaje się do konsumpcji. Tylko niektóre są bardziej aromatyczne, a inne wręcz po prostu nie mają ani smaku, ani aromatu.
Jeśli chcecie, żeby czosnek rzeczywiście był czosnkiem, to unikajcie kupowana wybielonych główek. A jeśli już zobaczycie informację, że to jest o czosnek pochodzący z Chin, uciekajcie od niego jak najdalej. Chiński czosnek poddawany jest promieniowaniu jonizującemu, które pozwala mu przetrwać bardzo daleko drogę, a z drugiej strony zmniejsza zawartość chociażby związków siarkowych, no i oczywiście wpływa na barwę i smak – czosnek jest bialutki jak śnieg i podobnie jak on smakuje.
Z czosnkiem chińskim jest jeszcze ten problem, że nie mamy wiedzy, jak dokładnie jest on uprawiany. Co prawda Sanepid dopuścił go do sprzedaży na polskim rynku, ale badając tylko zawartość metali ciężkich. Tym czasem z czosnkiem chińskim dzieją się dziwne rzeczy. Nie tylko jest o wiele większy od polskiego, ale zdarza mu się… spleśnieć! Czy wyobrażacie sobie, że bomba na wszystkie drobnoustroje może zostać przez nie zaatakowana? Dla mnie to jakiś kosmos. Wygląda na to, że taki czosnek w ogóle nie ma właściwości leczniczych.
Najsmutniejsze jest jednak to, że można pójść do osiedlowego sklepiku, gdzie sprzedaje warzywa pan rolnik z ziemią za paznokciami i zobaczyć główki czosnku, których ząbki są tak duże, jak cała główka normalnego warzywa. Nie miejcie wtedy wątpliwości, że to chiński czosnek. Choćby Was pan rolnik zapewniał, że sam go w warkocze zaplatał.