Grejpfrut ma niski indeks glikemiczny, to dobrze czy źle? I o tym, czy naprawdę lepiej jeść pizzę niż dynię…
Nie będzie żadną nowością dla moich Czytelników, gdy napiszę, że jestem zwolennikiem różnorodnej diety. Ot, choćby ten cykl jest tego najlepszy przykładem. Każdy produkt spożywczy ma pewną wartość żywieniową, którą można i należy podkreślać, ale wkurza mnie podnoszenie niektórych do rangi super żywności. Wymyślanie nie wiadomo, jakich właściwości na podstawie kilku składników, jest co najmniej dziwne… To tak, jakbyś ktoś powiedział, że ludzie są ptakami, bo potrafią latać. No dobrze, mamy samoloty, ale w dalszym ciągu pozostajemy ssakami. A tak właśnie ktoś postąpił z grejpfrutem! Kto nie słyszał o tym, że owoc ten odchudza? Oto, jak wygląda nisko glikemiczne oszustwo.
Dieta grejpfrutowa została opracowana ponoć przez lekarzy i żywieniowców pewnego szpitala uniwersyteckiego w Oslo. Wbrew nazwie nie chodzi w niej o to, żeby jeść samego grejpfruty. Jest to dieta niskokaloryczna, nisko węglowodanowa, od innych różni się tym, że na II śniadanie należy wypić szklankę soku z grejpfruta, a na podwieczorek zjeść cały owoc. I tyle. Diety nie należy stosować dłużej niż 2 tygodnie, podczas których można schudnąć nawet 4 kilogramy, a więc dużo więcej niż zalecają specjaliści od odchudzania.
Dieta wykorzystuje to, że grejpfrut spośród wszystkich owoców, ma jeden z niższych indeksów glikemicznych. Mówi się o nim, że stabilizuje poziom cukru we krwi. Ja raczej powiedziałabym, że nie powoduje wahań glukozy, które mogą przyczynić się do wystąpienia silnej potrzeby zjedzenia czegoś. Najlepiej wysokokalorycznego.
Indeks glikemiczny to wartość, która informacje, jak wzrośnie poziom cukru we krwi po spożyciu danego produktu, porównując go do spożycia czystej glukozy. Indeks glikemiczny miał służyć głównie po to, żeby pomóc stabilizować poziom cukru – cukrzykom. Jednak ktoś podłapał, że to w sumie dobry sposób na odchudzanie, dlatego obecnie zewsząd słyszmy, że zdrowia dieta to taka, która opiera się o produkty o niskim indeksie glikemicznym.
Może nie byłoby w tym nic złego, bo w końcu niski indeks glikemiczny mają np. płatki owsiane, ogórek i fasola, a więc te bogate w błonnik i węglowodany złożone. Ale niski indeks glikemiczny mają również: majonez, tłuste sery żółte oraz czekolada gorzka. Czy na nich też powinniśmy opierać swoją dietę? Moim zdaniem poza serami, na które warto sobie pozwolić na diecie odchudzającej, bez obydwu tych produktów można sobie poradzić!
Warto też przyjrzeć się drugiej stronie tabeli z indeksem glikemicznym, czyli tam, gdzie znajdują się produkty bardzo podnoszące poziom cukru we krwi i jednocześnie te, które należałoby ograniczać. Tutaj znaleźć możemy m.in.: arbuza, amarantus i rodzynki. Jakoś trudno przekonać mi się, że to są te produkty, których spożycie rzeczywiście przyczynia się do nadwagi. Nie wspomnę już o tym, że dynia ma większy indeks glikemiczny niż pizza! Obydwa to produkty są „zakazane”, ale naprawdę, czy odchudzając się lepiej zjeść pizzę niż dynię? Gdzie tu logika?
Spokojnie, nie tylko ja mam wrażenie, że indeks glikemiczny ma sporo nie ścisłości. Dlatego istnieje też pojęcie ładunku glikemicznego. Ale ten już nie jest taki marketingowy. Ktoś o nim słyszał?
Ładunek bierze pod uwagę to, że pewne produkty mają różną zawartość węglowodanów w porcji. No bo tak: zjedzenie 100 g pizzy, to żaden problem – jeden kawałek ma zwykle tyle, czasem więcej. A kto poprzestaje na jednym kawałku? W 100 g pizzy mamy ponad 20 g węglowodanów (to one w największym stopniu wpływają na wahania poziomu cukru we krwi). Z kolei mała dynia, po wywaleniu wszystkich części mniej lub bardziej niejadalnych, to zwykle mniej niż 1 kg. Kto zjadł samodzielnie całą dynię? No, właśnie. W 100 g dyni węglowodanów jest mniej niż 10 g, czyli jakieś 2-3 razy mniej niż w 100 g pizzy. Dynia ma większy niż pizza indeks glikemiczny, ale mniejszy ładunek. Bo żeby zjeść, załóżmy, 30 g węglowodanów z tych produktów, należałoby zjeść 1 kawałek pizzy albo całą szklankę tartej dyni.
Jednak, ładunek glikemiczny jest chyba zbyt skomplikowany, żeby przedrzeć się do świadomości osób odchudzających się, Sami mogliście przeczytać – indeks glikemiczny wytłumaczyłam w jednym zdaniu, a o ładunku musiała napisać cały paragraf…
Nie twierdzę, że stosując dietę zbudowaną na produktach o niskim indeksie glikemicznym nie da się schudnąć. Da się. Ale tylko wtedy jeśli jej wartość energetyczna będzie odpowiednio dostosowana. Naprawdę, jedząc w zbyt dużych ilościach nawet najzdrowsze w świecie płatki owsiane – nie da się schudnąć.
Bo prawda jest taka, że najważniejsza jest wartość energetyczna diety, a dopiero dużo, dużo dalej jest właśnie indeks glikemiczny.Czy Wy kiedyś próbowałyśmy odchudzać się w ten sposób? Jakie były efekty? A może był ktoś na diecie grejpfrutowej?
Jestem na diecie z niskim indeksem glikemicznym od 3 tyg. Choroba przymusila. Czuje się świetnie. Ale nie o tym. Powiedz mi proszę więcej ma temat owsianki. Mam sprzeczne informacje. Czy podczas obróbki cieplnej zyskuje większy indeks glikemiczny? Jak tu jest z ładownością ? Uwielbiam owsianke
i głupieje- mogę jeść czy nie ?
Agnieszko,
podgrzewanie będzie zwiększało indeks glikemiczny owsianki. Wpływ na IG ma także rodzaj płatków (błyskawiczne mają większy niż górskie). Z punktu widzenia IG owsiankę robić najlepiej z kaszy owsianej, bo ta jest najmniej przetworzona i dzięki temu na najniższy IG.
Myślę, że możesz jeść owsiankę tylko dodaj do niej coś, co obniży jej IG, np. orzechy.
A tak na marginesie, to już trochę nieaktualny ten artykuł 😉 Muszę go poprawić!