Kilka lat temu koncern Danone zapłacił 21 ml dolarów kary za wprowadzenie konsumentów w błąd. Mimo tego, w 2016 roku naciąga nas po raz kolejny.
W 2010 roku amerykańska Federalna Komisja Handlu zarzuciła producentowi, że nie ma wystarczających dowodów na to, aby reklamować m.in. Activię jako produkt wspomagający funkcjonowanie przewodu pokarmowego. Koncern ukorzył się i pieniędze wypłacił w ramach ugody.
Tak było w Stanach, gdzie jest bardzo silne lobby konsumenckie. W Europie takiego nie ma, tym bardziej w Polsce. Dlatego tutaj producent może sugerować, że sprzedaje jogurt naturalny z owocami, choć w rzeczywistości sprzedaje zwykły jogurt owocowy pełen cukru i substancji dodatkowych o niezbyt pochlebnej opinii.
Kto wspiera to naciąganie?
W ostatniej reklamie Activii znalazła się informacja, że jest to produkt rekomendowany przez Polskie Towarzystwo Dietetyki (PTD). Najpierw się wściekłam, później zaczęłam śmiać. Jak widać w Polsce wystarczy zapłacić dietetykom z tytułami doktorów, profesorów, żeby polecali kiepskiej jakości produkt, zamiast zająć się edukacją i tym, do czego Towarzystwo rzeczywiście zostało powołane.
Jako małą dygresję przytoczę tylko informację, że w marketing pełnych cukru ciasteczek Belvita zaangażowana jest dr Danuta Gajewska, obecnie prezes Polskiego Towarzystwa Dietetyki. Jak to możliwe, że osoba, która ma tak duży wpływ na kształtowanie nawyków żywieniowych może promować produkty, których promować nie trzeba? Trudno mi znaleźć inną odpowiedź niż, że gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o…
Activia jogurt naturalny i owoce – tylko dwa składniki?
Pomijając, moim zdaniem, skandaliczne zachowanie PTD, warto przyjrzeć się, czy Activia jogurt naturalny i owoce, to rzeczywiście tylko te dwa składniki?
Moim zdaniem firma Danone po raz kolejny wprowadza konsumentów w błąd, ponieważ sugeruje, że w małym opakowaniu znajdziemy tylko dwa składniki: jogurt naturalny i owoce. Czyż nie? Tym czasem w zależności od smaku mamy więcej lub mniej substancji dodatkowych.
Activia jogurt naturalny i truskawki
Ilość owoców w tym wariancie smakowym jest najmniejsza ze wszystkich. Zawiera 4,8% truskawek oraz 1,8% żurawiny. Przy 120 g opakowaniu, oznacza to, że w jogurcie mamy aż 6 g truskawek (jedna mała sztuka) oraz 2 g żurawiny (2-3 kuleczki). Co poza tym? Oczywiście cukier, którego jest więcej niż żurawiny, a na dodatek oligofruktoza, czyli druga substancja słodząca. Fruktoza jest cukrem prostym, który jest metabolizowany zupełnie inaczej niż glukoza. Zdecydowana większość fruktozy jest zamieniana w organizmie w tłuszcz. A jej wysokie spożycie może doprowadzić do niealkoholowego stłuszczenia wątroby. Dodam tylko, że spożycie fruktozy stale rośnie i to jest ogromne zagrożenie.
W składzie tego jogurtu owocowego jest także karagen. Jeden z bardziej kontrowersyjnych składników żywności. Pochodzi z wodorostów, a stosowany jest jako zagęstnik i stabilizator. W badaniach na zwierzętach stwierdzono, że wykazuje on działanie rakotwórcze. WHO uspakaja, że takiego zagrożenia nie ma, a dzienne spożycie na poziomie 3,5 g dla kobiety o masie ciała 60 kg jest całkowicie bezpieczne. Ja jestem zdania, że nie ma co panikować, ale z drugiej strony, karagen jest bardzo popularny. Jeśli ktoś spożywa dużo produktów przetworzonych, zwłaszcza mięsnych, to i karagenu spożywa dużo. A w przypadku wszystkich substancji dodatkowych do żywności, najważniejszy jest umiar.
Activia jogurt naturalny i brzoskwinie
W tym wariancie smakowym jest aż 8,2% owoców! Normalnie – szaleństwo. Zatem w jednej porcji o wadze 120 g znajduje się niecałe 10 g brzoskwiń, czyli dokładnie 1/10 średniej sztuki. Z pestką. Zatem liczba mnoga w nazwie tego smaku jest co najmniej… śmieszna. A poza tym jeszcze zagęszczacze: guma guar i pektyny. Do nadania barwy wykorzystano soki z czarnej marchwi i cytryny. Jest też aromat. No i oczywiście cukier. Niby taki jogurt ma tylko 107 kcal w porcji, ale większość to energia pochodząca z cukru (52%).
Activia jogurt naturalny i maliny
Powtórka z rozrywki. 8,2% owoców, to dokładnie dwie, może trzy sztuki malin. Aż trzy stabilizatory muszą pilnować konsystencji tego produktu: ponownie karagen, skrobia modyfikowana i guma guar. Są również soki z marchwi i cytryny (barwa) oraz aromat. Naturalny. Na koniec regulator kwasowości. Chyba o tym, że są tu aż trzy łyżeczki cukru, nie muszę wspominać?
Activia jogurt naturalny i suszone śliwki
Tutaj owoców jest najwięcej, podobnie jak substancji słodzących. Śliwki stanowią 8,6% składu, czyli trochę ponad 10 g, mniej niż połowa średniego owocu. A poza cukrem i wspomnianą już wcześniej oligofruktozą, mamy jeszcze syrop glukozowo-fruktozowy. I dlatego Activia ze śliwką to według mnie najgorszy skład spośród dostępnych wariantów, mimo że owoców jest procentowo najwięcej. Na szczęście nie ma tutaj barwników, ale znowu są stabilizatory, aromaty i regulator kwasowości.
Jaki sprytny jest producent?
Danone nie tylko sugeruje, że ma produkt lepszy niż inne jogurty owoce, co prawdą nie jest. Używa również dwóch zabiegów marketingowych, o których warto wspomnieć.
Po pierwsze Activię jogurt naturalny i owoce można kupić tylko w wersji podwójnej. Może dlatego, że takim jednym kubeczkiem jogurtu trudno się najeść?
Po drugie, producent sugeruje, że mamy do czynienia z jogurtem naturalnym. Unika jak ognia określenia jogurt owocowy. Nigdzie na stronie internetowej, czy w reklamie nie ma informacji, że jest to po prostu jogurt owocowy. Za to wielokrotnie słyszymy słowa „jogurt naturalny i owoce”. Activia nie jest jogurtem naturalnym!
Drobnym druczkiem
W reklamie miły głos informuje, że Activia wspomaga zdrowe trawienie. W tym samym momencie na ekranie pojawia się coś napisane drobnym druczkiem. A jest to bardzo ważna informacja, która mówi o tym, że Activia nie jest żadnym szczególnym produktem. Zawiera wapń (wow! jak wszystkie produkty na bazie mleka) niezbędny w funkcjonowaniu enzymów trawiennych; oraz bakterie jogurtowe (wow! jak wszystkie fermentowane produkty mleczne), które ułatwiają trawienie laktozy u osób mających z tym problem. A na koniec takie zdanie: „Ważne są zróżnicowana i zbilansowana dieta oraz aktywny tryb życia”.
Sama odpowiedź sobie na pytanie, ile jest tutaj marketingu, a ile naprawdę czegoś wyjątkowego.
Nie wiem, co w tych jogurtach jest takiego, że rekomenduje ich spożycie Polskie Towarzystwo Dietetyki. Moim zdaniem to po prostu kolejne, zwykłe, o przeciętnym składzie jogurty owocowe, których pełno jest na rynku. Ale no czymś wyróżnić się trzeba. Myślę, że rekomendacja PTD dla wielu osób będzie oznaczała, że nie ma potrzeby czytania składu, bo to produkt lepszy niż inne. A przecież tak wcale nie jest!
Cudów nie ma. Jeśli chcesz mieć zdrowy jogurt owocowy, to po prostu kup naturalny i dodaj do niego świeże owoce. Gwarantuję, że nie potrzebujesz dodatkowego cukru, stabilizatorów i aromatów.
foto: Monika Matusik www.delusionart.pl
Smutny dowod na to ze pieniądze rządzą swiatem nawet w takich obszarach w których nie powinny.
Świetny artykuł!
Czyli wpłacając komuś odpowiednią kwotę można wcisnąć klientom różne rzeczy… Masakra… Najlepiej jest po prostu kupić jogurt naturalny i samemu dodać owoce. Na pewno będzie o wiele zdrowiej!
A ja mam pytanie o fruktozę. Czy ta prosto z owoców też jest taka zła? Czy mówiąc o szkodliwości fruktozy masz na myśli syrop glukozowo-fruktozowy? Czy każda fruktoza jest tak samo metabolizowana? Z góry dziękuję za odpowiedź. Czytam regularne ?
Tak, każda fruktoza jest taka samo metabolizowana. Organizm nie rozróżnia z jakiego produktu ona pochodzi. Na szczęście w owocach mamy jeszcze błonnik i witaminy – wartościowe składniki, bo w takim jogurcie to nie ma nic wartościowego…
Ahhh, i tak mnie jeszcze męczy lubella. Czy te makarony są robione z pszenicy durum? Na ich stronie ani słowa, tylko o wysokiej jakości, ale czemu mieliby się nie chwalić?
Tej firmie jeszcze się nie przeglądałam, więc nie mogę wypowiedzieć się na ten temat. Ale pewno przyjrzę się temu zagadnieniu. Choć swoją drogą, pszenica to pszenica nie ważne czy durum czy orkisz czy zwykła, lepiej zbyt często po nią nie sięgać. Są inne cenniejsze zboża 🙂
Zupełnie mnie to nie dziwi, już po reklamie widziałam, że to zwykłe oszustwo. Ale to rzeczywiście tragiczne, że w Polsce można puszczać takie reklamy…
Co do rekomendacji PTD, to w jednym z odcinków „Wiem co jem” była mowa o tego typu „polecajkach” i wynikało z niego, że zdobyć je jest śmiesznie łatwo i w sumie to nikt nie sprawdza danego produktu.