Wielki, szczerzący się wieloryb, a obok informacja, że bez konserwantów. Czy to wystarczy, by taki produkt adresować do dzieci?

Reklama Kubusia Waterrr zniknęła z ekranów już jakiś czas temu. Ja jednak ciągle w głowie mam ten skrzeczący głos małego mądrali. Jeśli nie pamiętasz o co chodzi, obejrzyj film poniżej:

Reklama nie wiadomo właściwie do kogo adresowana. Czy bardziej do rodziców, czy bardziej do ich dzieci, choć sam produkt skierowany jest wybitnie do najmłodszych.

Co najbardziej nie podoba mi się w Kubusiu Waterrr? To, że producent wprowadza konsumenta w błąd.

Z resztą nie tylko producenta Kubusia, ale i wszyscy inni, którzy próbują wmówić nam, że istnieje coś takiego jak woda smakowa. To po prostu zwykłe napoje, tak, jak cola, tylko że bez bąbelków i barwników.

O tym, że woda smakowa nie jest wodą, pisałam na przykładzie Żywiec Zdrój (klik). Tutaj sytuacja jest o wiele gorsza! Właśnie dlatego, że to produkt, który jest adresowany do dzieci. Producent podkreśla brak konserwantów, co tak naprawdę nie ma większego znaczenia. A na dodatek podszywa się pod istotny składnik diety, jakim jest woda.

Jestem wodą, a nawet nie

Nie, nie zrobiłam błędu pisząc Kubuś Waterrr. Tak naprawdę nazywa się ten produkt, a dokładnie jest to „napój z dodatkiem soku truskawkowego z zagęszczonego soku”. Dla mnie „Waterrr” to taka zasłona producenta. Sugeruje, że jest wodą, choć w rzeczywistości jest zwykłym napojem. Ale jakby ktoś się przyczepił, to wcale nie chodzi o „water”, czyli wodę. „Waterrr” to już zupełnie co innego. I chociażby przez takie postawienie sprawy (traktowanie konsumentów jak idiotów) nikt nie powinien tego kupować.

kubuś water2

Do de z takimi dowodami

Producent zabawił się słowem i dalej sugeruje, że ten napój to woda, co możesz zobaczyć na zdjęciu obok.
Mało nie dostałam białej gorączki, gdy to zobaczyłam! Chodzi dokładnie o kolejne wprowadzenie w błąd. Bo dowody wyglądają tak:
– woda źródlana
– z sokiem owocowym
– bez konserwantów
– zakrętka niekapek
– wygodna butelka

Czytając dwa pierwsze, można pomyśleć, że to woda z dodatkiem soku owocowego. Szkoda tylko, że tego soku jest raptem 0,1%. „doWODA” z sokiem owocowym zamieniłabym na cukier, bo to on jest drugim po wodzie, składnikiem napoju.

Biała śmierć

kubuś water3
Kupiłam najmniejszego Kubusia, który był dostępny w sklepie. Pojemność 500 ml. Na etykiecie producent podaje wartość odżywczą dla… 100 ml. Dobre sobie. Buteleczka idealna na spacer i zabawę w piaskownicy, o ile dzieci jeszcze się tam bawią, a wartość odżywcza podana dla mniej niż połowy szklanki.

Zrozumiesz, dlatego producent tak zrobił, jeśli pomnożysz wartości z tabeli razy pięć! Gdyby producent umieścił ilość cukru i kalorii w całej butelce, pewnie nikt o zdrowych zmysłach by tego nie kupił.

W 100 ml jest 5,2 g cukru. W 500 ml – aż 26 g! Czyli dokładnie 5 łyżeczek.

Jednak nie to jest w tym wszystkim najgorsze. Najbardziej przeraziło mnie, że Kubusia można kupić tej w pojemności 1,5 litra. A to już daje prawie 16 łyżeczek cukru!!! Jakoś nie trudno mi sobie wyobrazić, że rezolutna pociecha wypija dużego Kubusia w ciągu całego dnia.

„Jak dobrze, że moje dziecko nie pije tego świństwa!”

Wiele mówi się o tym, że nadwaga u dzieci i młodzieży wynika przede wszystkim z picia słodzonych napojów. Pewnie większość mam oddycha wtedy z ulgą! „Przecież moje dziecko nie pije coli”, myśli i podaje mu Kubusia Waterrr.  No bo on nie ma konsewartów! Tylko, że od ich spożycia nie rośnie brzuch. A od cukru owszem.

Nie mam dzieci, ale gdybym je miała, wolałbym, żeby piły colę niż Kubusia Waterrr. Dlatego, że cola pod nic się nie podszywa. Wiadomo, że jest niezbyt zdrowa i wielu rodziców ogranicza jej spożycie. Czasem pozwalamy dziecku na takie drobne grzeszki. Idziemy do restauracji, zamawiamy mu zupę pomidorową i colę.

A Kubuś Waterrr udaje, że można go pić tak, jak wodę, przez cały dzień, codziennie, co najmniej 1,5 litra. Jednak wodą nie jest! Nie nawadnia organizmu, dostarcza pustych kalorii, uzależnia, kształtuje złe nawyki żywieniowe, zwiększa ryzyko wystąpienia cukrzycy typu II, sprzyja nadwadze i otyłości.

Informacja, że nie zawiera konserwantów jest śmieszna w obliczu tego, jakiej jakości jest to produkt. Zwłaszcza, że taką samą informację znajdziesz na butelce coli. Równie dobrze producent mógłby napisać, że Kubuś Waterrr nie zawiera glutaminianu sodu, tłuszczów trans i marihuany. To tak, jakby morderca tłumaczył się, że zabił kogoś nożem, ale przecież ten nóż był tępy!

Czy, w związku z tym, dasz go dziecku na co dzień do picia?