Dzień coraz krótszy, wieczory coraz chłodniejsze. Najlepiej byłoby w ogóle nie wychodzić z domu, tylko siedzieć pod ciepłym kocem, czytać dobrą książkę albo oglądać zabawną komedię. Na pewno też przyda się kubek herbaty w ręku. A ponieważ, właśnie nastał okres przeziębień, koniecznie trzeba dodać do herbaty coś, co ma witaminę C, na zwiększenie odporności. Co na przykład? Może syrop malinowy?

Tylko, czy ten syrop rzeczywiście jest malinowy? Z pozoru wszystko wygląda bardzo ładnie. Na etykiecie błyszczą różowe maliny, po otwarciu uderza przyjemnych zapach tych owoców, kojarzący się z latem. Nawet, na niektórych tego typu produktach, metalowa nakrętka okryta jest papierkiem, imitującym kawałek materiału, w który nasze babcie owijały słoiki i butelki z przetworami. Trudno nie pomyśleć, że ten kupiony w sklepie syrop jest bliźniaczo podobny do tych, które kiedyś robiono samodzielnie jako domowy sposób na wzmocnienie odporności.

Tradycyjny syrop malinowy

W takim tradycyjnym syropie głównym składnikiem zawsze były maliny. Dosypywało się, owszem, sporo cukru, ale na pewno nie było go więcej niż owoców. Niektóre babcie dolewały też wodę, żeby uzyskać bardziej płyną konsystencję. Nie mogło zabraknąć też kilku kropel soku z cytryny. I tyle. A jak to robią producenci? Opakowanie niemal do złudzenia przypomina domowe, a jak jest ze składem? Niestety, nie mam dobrych wieści…

Syrop malinowy ze sklepu

W sklepach, pod względem ceny, możemy wyróżnić dwa rodzaj syropów – droższe i tańsze. I choć ani jeden, ani drugi nie jest typowym domowym syropem (o czym za chwilę się przekonasz), to w tym wypadku sprawdza się teoria, że za lepszą jakość trzeba trochę więcej zapłacić, jednak nie za dużo. Ale po kolei.

Niezależnie od tego, ile zapłacimy za syrop, czy wybierzemy jego ekologiczną wersję, pierwszym składnikiem zawsze będzie cukier!  W wersji ekologicznej znalazłam cukier trzcinowy. Jednak za taki rarytas trzeba zapłacić aż 3-krotnie więcej niż za najtańszy syrop malinowy. Czy to się rzeczywiście opłaca, napiszę później.

 Syrop malinowy z niższej półki

W najtańszych syropach, należących za razem do najpopularniejszych marek, Herbapol i Łowicz, najważniejszego składnika jest dramatycznie mało. W Herbapolu zanim doszukamy się malin w składzie, możemy osiwieć, prawdopodobnie dlatego, że jest go raptem 0,19%! W takim razie co jest w tym syropie, jeśli maliny to zdecydowanie śladowa ilość? Jest to przede wszystkim sok aroniowy. Na końcu składu znaleźć też można zagęszczone soki z czarnych porzeczek i marchwi. Aż trudno oprzeć się wrażeniu, że maliny zostały dodane w celu zwiększenia mocy aromatu, który  też tutaj jest. No i oczywiście sam cukier nie wystarczy do posłodzenia, w składzie jest też syrop glukozowo-fruktozowy. To dwie pierwsze pozycje w składzie.

W Łowiczu malin jest więcej, ale skład jeszcze bardziej przyprawia o zawrót głowy. Dwie pierwsze pozycje w składzie to również cukier i syrop glukozowo-fruktozowy. Sok malinowy jest dopiero czwarty w kolejności, w całym syropie jest go 0,3%. No to rzeczywiście lepiej niż w Herbapolu. Tutaj smak robi przede wszystkim sok wieloowocowy. Ogromnym minusem dla tego syropu są dodane barwniki: karmel i antocyjany, nie mogło zabraknąć też aromatu.

Trochę lepszy syrop malinowy

Żeby dostać lepszy produkt, w przypadku syropów, trzeba się trochę wykosztować. Prawie dwukrotnie droższy syrop firmy Polska Róża, też nie do końca jest tym, czego spodziewamy się po syropie malinowym, ale jednak wyróżnia się. Przede wszystkim zawartością malin. To już nie są śladowe ilości, jak w dwóch poprzednikach, ale całkiem porządna ilość, bo aż 37%. W syropie produkowanym domową robotą, maliny stanowią zwykle ok. 60% składu.

Plusem Polskiej Róży jest też to, że poza malinami zawiera jeszcze tylko  cukier i regulator kwasowości (czyli ten domowy sok z cytryny). Warto podkreślić też, że wykorzystany sok, nie pochodzi z koncentratu, co też jest dużym plusem.

Syrop ekologiczny – czy warto?

Wcześniej wspomniałam o pewnym syropie ekologicznym. Jest to produkt firmy Hollinger. Wyróżniał się tym, że zamiast zwykłego cukru, producent dodał trzcinowy. Oczywiście, z produkcji ekologicznej. A jak jest z malinami? Bez rewelacji, sok z malin stanowi tylko 10%. I niestety pochodzi on z koncentratu. Podobnie, jak dodany również sok z bzu. Oczywiście wszystkie produkty są ekologiczne. Listę składników zamyka aromat naturalny, co jest ani plusem, ani minusem. Bo jak pokazuje poprzedni przykład, może zrobić syrop bez tego dodatku. Z resztą nasze babcie nie raz już to udowodniły. Oczywiście, fajnie, że użyto do produkcji tego syropu produktów ekologicznych. Jednak maliny i bez, to nie soja, modyfikowana genetycznie na potęgę. Co do produktów ekologicznych cały czas trwają badania i dyskusje, czy rzeczywiście mają one większą zawartość składników odżywczych i lepszą smakowitość od tych uprawianych konwencjonalnie. Jedni autorzy sugerują, że tak, inni – wręcz przeciwnie. Co tu wybrać? Ja w tym wypadku stawiałabym na ten syrop, gdzie najwięcej jest malin, bo przecież to o nie się w tym wszystkim rozchodzi.

Inne syropy owocowe

Być może ciekawi Cię, jak jest z innymi smakami syropów. Niestety, rewelacji nie ma. Wszystkie z nich to przede wszystkim cukier i syrop glukozowo-fruktozowy, rozcieńczony w wodzie z dodatkiem soków z koncentratów niekoniecznie tych owoców, których się spodziewamy, a także aromat, który ma to wszystko spiąć razem. Moim zdaniem – szkoda na to pieniędzy. Bo, jak mi wiadomo, ani cukier, ani aromaty nie mają właściwości leczniczych, więc naszej odporności nie poprawią. To już lepiej do herbaty dodać trochę miodu (byle nie do gorącej!) albo imbiru.

Największym dziwolągiem w tym wszystkim są syropy prozdrowotne. Np. z pędów sosny, które w całej butelce stanowią nawet mniej niż 1,5%. A sam syrop ma dodatek karmelu amoniakalno-siarczynowego jako barwnika, nad którym cały czas są prowadzone badania toksykologiczne. Już teraz wiadomo, że spożycie jego dużych dawek może prowadzić do problemów jelitowych. To taka jest prozdrowotność tego syropu. Na zdrowie!

Syropy owocowe – wartość odżywcza

Syropy to źródło węglowodanów prostych. Tłuszcze czy białka znajdziemy jedynie w śladowych ilościach. Co do zwiększania odporności, myślę, że to bardziej domowy zabobon. Witaminy C w tych syropach raczej nie ma, chyba że zostały w nią wzbogacone. Dlaczego? Ten składnik jest najbardziej nietrwały spośród wszystkich witamin. Niszczy go i wysoka temperatura, i światło, i przechowywanie. W bardzo szybkim tempie. Prawie wszystkie syropy są wyprodukowane z soków zagęszczonych, a następnie pasteryzowane, więc witamina C zniszczona jest  w całości.


 

Zamiast kupować takie syropy, lepiej zaoszczędzone na nich pieniądze, wydać na owoce mrożone. Wyjdzie bardziej na zdrowie!