W ostatnim wpisie na blogu zaprezentowałam swój subiektywny ranking 5 najczęstszych błędów na dietach odchudzających. A dzisiaj chcę napisać, że samo „bycie na diecie”, to głupota!
Nastał nowy rok, a z nim postanowienie noworoczne, które powtarza sobie co najmniej połowa społeczeństwa: tym razem na pewno się uda i do wakacji osiągnę wymarzoną sylwetkę/figurę/wagę/muskulaturę. Czyli wszystko co wiąże się z utratą kilogramów. Są jednostki, którym udaje się, ale większość z tej grupy jednak polegnie. Jeśli nie po kilku dniach, to gdzieś w okolicach marca, stwierdzi, że wszystko jest bez sensu! I nie dziwię się…
Jak to jest, że magiczne zdanie: „jestem na diecie”, zmienia ludzi w jakiś strasznych cyborgów, którzy tylko liczą kalorie i robią inne dziwne rzeczy. Oto kilka zupełnie niepotrzebnych sposobów na zrzucenie kilogramów i nie tylko.
Wszystko wyliczone
Pomijając błędy, które opisałam już wcześniej, wiele osób skupia się na takim ułożeniu swojego jadłospisu, który spełniałby wymogi diety kulturysty na dwa dni przed zawodami, gdy pozbywa się resztek tkanki tłuszczowej. A więc, jest liczenie węglowodanów na kilogram masy ciała i ich równomierne rozłożenie przez cały dzień. Jest oczywiście odpowiednio zwiększone białko, również rozłożone odpowiednio do harmonogramu dnia. No i minimalna ilość tłuszczu. Oczywiście gdzieś pomiędzy tym jest jeszcze cheat day, w końcu jakoś trzeba przyspieszyć metabolizm!
A ja mam ochotę zapytać, po co to wszystko? Zdając się na swoje doświadczenie, z całą mocą, mogę napisać, że u większości odchudzających się osób, wystarczy dokonać jakiś drobnych zmian w jadłospisie, żeby ciało zaczęło się zmieniać! Oczywiście, nie w tempie pociągu Pendolino, ale przynajmniej 0,5 kg tygodniowo spadnie na pewno! Więcej błonnika, regularne posiłki, picie wody zamiast słodzonych napojów gazowanych, kolacja na dwie godziny przez snem – te wytyczne powinno się wprowadzać, zamiast wyliczać sobie ilość cukrów prostych, które można zjeść danego dnia.
Poszukiwanie
Czasami jestem zaskakiwana bardzo dziwnymi pytaniami/stwierdzeniami, na które nie potrafię odpowiedzieć, być może dlatego, że nie umiem pojąć, jak to mógł coś takiego wymyślić… Czy to prawda, że nie można jeść płatków owsianych jako jedynych węglowodanów, bo zaburza się metabolizm? Yyy… no… raczej nie powinno się tak robić, ale bardziej wynika to z tego, że dieta powinna być różnorodna. Płatki owsiane na pewno nie zaburzają metabolizmu. No bo niby, jak by miały to zrobić?
Albo ostatnio usłyszałam od pewnego pana, że nie jada produktów, które są źródłem węglowodanów złożonych, bo… zwyczajnie ich nie potrzebuje, gdyż je co 3 godziny, a więc cukry proste w zupełności mu wystarczą… Nawet nie wiem, jak mam to skomentować… A więc wynika z tego, że można jeść w kółko czekoladę i dżem, jeśli za trzy godziny znowu zjesz czekoladę i dżem. Nie, zapomniałam o czymś ważnym. Do czekolady i dżemu, musi być jeszcze twaróg! Bo przecież białko odchudza!
Suple, suple, suple…
Panowie, którzy dbający o muskulaturę, bywają bardzo przewrażliwieni na punkcie swojej diety. Białko jest w niej, oczywiście najważniejsze! Gdy zatem chodzą trzy razy w tygodniu na siłownię, natychmiast biegną do sklepu z odżywkami, ale nie tylko po białko, dodatkowo BCAA (aminokwasy rozgałęzione) plus kreatyna. Bo, ten ich intensywny trening na rzeźbę, powoduje takie ogromne niedobory, że jeden suplement naprawdę by nie wystarczył…
A ja w tym wszystkim łapie się za głowę! I wiem, że im bardziej ktoś udziwnia, tym szybciej opadnie jego motywacja. Suplementacja jest potrzebna, a jeśli nie ćwiczyć 5 razy w tygodniu lub więcej, jest naprawdę zbędna, poza pewnymi wyjątkami. Poza tym, jeśli wybierzesz jedną odżywkę dobrej jakości (o wysokiej przyswajalności), organizm weźmie sobie z tego to, co potrzebuje. A ty zaoszczędzisz masę pieniędzy i zdrowia. Bo nie ma takich sytuacji, że coś, co spożywamy w nadmiarze nie ma wpływu na nasz organizm. Chociaż byłaby to „najzdrowsza” witamina, w zbyt dużych ilościach, dokona spustoszenia w organizmie.
Najlepszy sposób na odchudzanie
Wiecie, jak najlepiej się odchudzać? Najlepiej, bo najłatwiej i najbardziej efektywnie. Przez co najmniej 3 dni zapisywać dokładnie wszystko, co się je. Z dokładnym opisem produktów, ilością, godzinami. Nie zapominając o spożywanych płynach. A potem trzeba na spokojnie to wszystko przeanalizować. Jeśli masz problem, możesz skonsultować się z dietetykiem. Można też napisać do mnie, w miarę możliwości czasowych, chętnie pomogę.
Jeśli zauważysz swoje błędy, będziesz wiedział, co musisz zmieniać, bez potrzeby liczenia kalorii. Na spokojnie. Jedząc to, co lubisz. To naprawdę łatwiejsze. Wiesz, że wytrwasz, bo taka dieta już opiera się na tym, co znasz od dawna. Bez suplementów. Nie napiszę, że bez wysiłku, bo gdyby bez niego, to nie byłoby żadnej radochy. A o to przecież chodzi!
Powodzenia!