Historia oparta na faktach.

Koniec listopada przyniósł pierwszy tej zimy śnieg. Helena patrzyła na spadające powoli płatki śniegu, które oblepiały chodniki i ulice. I nagle w jej głowie pojawiła się myśl: „jadę metrem do pracy”. Miała to szczęście, że pracowała w niestandardowych godzinach, więc tłumy w komunikacji jej nie grożą. Na pewno cała podróż potoczy się dużo sprawniej niż przepychanie się przez zasypane ulice samochodem.

Podróż

Spojrzała na zegarek. Idealny moment, żeby wyjść. Rzuciła jeszcze okiem na tablicę korkową, na której przyczepiona wisiała najnowsza laurka od Krzysia. Krzywe serca w kolorach tęczy sprawiły, że uśmiechnęła się. Wrzuciła do torby książkę, którą próbowała skończyć od dłuższego czasu, z myślą, że musi koniecznie namówić Tomka do zakupu Kindla, w ten sposób mogłaby czytać o wiele więcej książek. Już miała zarzucić swój czarny płacz, gdy jej uwagę przykuł widok kobiety. Kobiety, może nawet i ładnej, ale na pewno zmęczonej i… grubej. Złapała się za fałdki nad paskiem. Kobieta zrobiła to samo, wtedy dopiero zdała sobie sprawę, że to jej odbicie w lustrze. Zarzuciła czym szybciej płacz i wybiegła z domu.

W metrze próbowała czytać książkę, ale widok kobiety w lustrze nie dawał jej spokoju. Zacisnęła mocno powieki, pod którymi paliły ją łzy. Pod płaszczem znalazła jedną z fałdek i ścisnęła ją mocno, jakby chciała wyrwać coś niepotrzebnego. Zacisnęła zęby. To zabolało. Otworzyła oczy i podniosła głowę, by przywołać się do porządku. Na przeciwko niej siedziała Sylwia.

Sylwia, która z kosmetyków używała jedynie tuszu do rzęs. Sylwia, która pracowała krócej w firmie, a miała wyższe stanowisko i większy zespół. Sylwia, które była chuda. I na dodatek uśmiechała się ciepło w stronę Heleny.

„Cześć! Co czytasz?” – zapytała.

„Książkę, ty chuda pipo!” – pomyślała Helena, choć na głos powiedziała „A takie tam, nic takiego. O rozwoju osobistym”.

Uprzejma rozmowa, to ważny element życia społecznego, więc Helena z niepewnym uśmiechem obróciła ciało w stronę Sylwii. Sama była zaskoczona, że tak dobrze rozmawia się jej z kimś kogo w sumie nie lubiła. Sylwia mówiła spokojnym głosem i często się uśmiechała, a gdy zadawała pytania, to uważnie słucha odpowiedzi, jakby naprawdę ja to interesowało, co Helena ma do powiedzenia.

Urodziny

Razem wysiadły z metra, razem weszły do biura, zostawiły płaszcze w szafie i udały się do kuchni, gdzie wszyscy czekali z niespodzianką na szefa. Dzisiaj były jego urodziny. Helena zauważyła już swoje dwie psiapsiółki – Mariolę i Wandę. Czymże innym mogły się zajmować, jak nie krojeniem ciasta? Oczywiście, co drugi kawałek wkładając do buzi.

W drzwiach pojawił się szef i cały zespół zanucił „sto lat, sto lat…”. Potem każdy składał mu życzenia i wyjmował z wielkiej torby słodkości, które szef przyniósł ze sobą. Helena też to zrobiła i teraz jadała czekoladowego cukierka, który wcale jej nie smakował. Obserwowała, jak każdy po kolei wyciąga coś z torby szefa. Zauważyła, że większość osób nie otwiera słodkich pakunków. Zdziwiło ją to. Ale jeszcze większego szoku doznała, gdy zobaczyła zachowanie Sylwii. Ta uściskała przyjaźnie szefa, a później z uśmiechem gestem dłoni podziękowała za cukierka.

Helena nigdy wcześniej nie zwróciła na to uwagi. Ba! Nawet wydawało się jej, że taki zachowanie jest niemożliwe. Wiele jej diet skończyło się, gdy ktoś w pracy miał urodziny, bo jak tu odmówić łakoci? A Sylwia odmówiła szefowi!!! „Też bym tak chciała”, pomyślała Helena.

Spotkanie

Przedpołudnie spędziła szukając w internecie nowych pomysłów na dietetyczne posiłki. Zrobiła już całkiem pokaźną listę zakupów na jutrzejszy dzień, zamiast zajmować się projektami. „Czas na przerwę, kawę i ostatnie ciastko” – pomyślała. Czuła, jak rozpiera ją energia na myśl o jutrzejszym dniu – pierwszym dniu  nowego życia, w którym jej odżywianie będzie pod kontrolą. Nareszcie schudnie i będzie miała płaski brzuch.  Tak rozmyślała biorąc kolejnego gryzka ciastka, gdy do kuchni weszła Sylwia z miłym uśmiechem na twarzy.

Normalnie Helena nie odezwałaby się ani słowem, ale ta myśl o jutrzejszym dniu tak nastroiła ją pozytywnie, że ku swojemu zdziwieniu odezwała się do Sylwii.

„Nie lubisz cukierków szefa, co?”.

Sylwia zaśmiała się, jakby to był najlepszy dowcip, jaki słyszała. „Nie jem słodyczy. Po prostu. No, właściwie to tak – nie lubię cukierków szefa” – znowu wesoło zachichotała.

Helena zrobiła krok w stronę Sylwii i ściszając głos zapytała: „Dlaczego nie jesz słodyczy? Jesteś chora czy coś…? Kto by sobie odmawiał takiej przyjemności…”

„Nie chcę tego robić” – Sylwia odpowiedziała całkiem poważnie. „Nie jem cukru już od paru ładnych lat i dobrze mi z tym.”

„Jak to?! Tak po prostu stwierdziłaś, już nigdy nie zjesz nic słodkiego i już?”

„Nie, to nie było tak. Mieszkałam wtedy w Stanach. Dużo się tam mówiło o cukrze, że trzeba go ograniczyć, ale wszyscy i tak się nim objadali. Wiesz mi, ludzie tam wyglądają zupełnie inaczej niż tu…. Stwierdziłam, że nie chcę wyglądać jak oni, chociaż na początku, to pomyślałam, że zrobię taką małą próbę i przez miesiąc nie będę jeść nic słodkiego. A co będzie dalej to zobaczymy. No i jakoś tak to wyszło, że ten miesiąc rozciągnął się na kilka lat.”

„O rany! To musi Ci być strasznie ciężko. Słodycze są takie pyszne. Ja sobie nie wyobrażam, żeby nie zjeść ciastka do kawy”.

„Ciężko? Może czasem było. A czy są pyszne, to jest pojęcie względne. Wiesz, ja się po prostu dobrze bez nich czuję. Jak jadłam cukier, to strasznie trudno było mi wytrzymać nawet jeden dzień bez słodkości. Naprawdę męczyłam się. Ale jak przestałam go jeść całkowicie to było mi dużo łatwiej. A może to chodziło o coś innego…? Jak wcześniej się odchudzałam, to głównie myślałam w kategoriach zakazu. A wtedy to było tak, jakby ta potrzeba wypłynęła ze mnie. Jakbym się o siebie troszczyła. Nie czułam, że to dieta. Bardziej był to wyraz protestu przeciwko syfiastemu, amerykańskiemu żarciu. I tyle. Wiesz, co mam na myśli?”

Helena słuchała z kamiennym wyrazem twarzy. Nie miała zielonego pojęcia, co Sylwia ma na myśli. Co więcej, jakoś nie mogła uwierzyć jej słowom. Sylwia to zauważyła i pospiesznie dodała:

„Wiesz zawsze możesz sobie powiedzieć: ok, nie jem słodyczy, ale tylko przez pięć dni i zobaczyć co się później stanie. Albo chociaż tylko dzisiaj do końca dnia.”

Helena została sama w kuchni. Na talerzyku zostały okruszki ciasta. 5 dni bez słodyczy. Czy da radę?

CDN.


Być może Ty też jesteś, jak Helena. Uważasz, że życie bez słodyczy to tortura i nie wyobrażasz sobie, że ktoś z własnej nie przymuszonej woli nie je słodyczy i nie ma z tym większego problemu. Jeśli tak, to mam dla Ciebie propozycję – weź udział w bezpłatnym pięciodniowym wyzwaniu „5 dni bez słodyczy”. Po prostu sprawdź się! W trakcie wyzwania otrzymasz moje wsparcie oraz innych wspaniałych kobiet, którą są w sytuacji takiej, jak Ty.

W trakcie wyzwania:

  • nauczę Cię, jak sobie radzić z zachciankami
  • razem zaplanujemy Twoją przyszłość bez cukru
  • dowiesz się, jak emocje mogą wpłynąć na jedzenie słodyczy
  • poznasz sposoby na niełamanie swoich zasad
  • podpowiem Ci, co zrobić, żeby utrzymać to, czego nauczyłaś się w trakcie wyzwania.

Startujemy 1 grudnia! Dołączysz do nas? To kliknij w przycisk na dole.