Jedyni je eliminują, inni są od niego uzależnieni. A moim zdaniem cała tajemnica tkwi w tym, żeby nauczyć się wybierać dobre pieczywo, bo to towar, który, jak chyba żaden inny, jest manipulowany.
Chrupiące i mięciutkie w środku bułeczki, razowy chleb z ziarnami, długa bagietka, zakręcona chałka, chleb tostowy, pieczywo chrupkie nazywane przeze mnie tekturką… Rodzajów pieczywa jest dużo więcej, jednak nie wszystkie wliczają się do mojej listy. Dzisiaj pokażę Wam, na jakie chwyty najczęściej próbują złapać nas producenci pieczywa.
Wyrzucenie z diety chleba, to jeden z najprostszych sposobów na schudnięcie. A to dlatego, że jemy go dużo (i też dużo marnujemy, numer jeden na liście najczęściej wyrzucanych produktów), ponadto jest on źródłem węglowodanów, podobnie jak makaron i ziemniaki, które wywalamy (z diety, oczywiście) równie chętnie, przechodząc tym samym na dietę niskowęglowodanową. A ta, to jeden z najstarszych sposób odchudzania się. Niestety jest tak mało skuteczny, jak stary. Bo węglowodany to podstawowe paliwo organizmu, którego domaga się on w największych ilościach.
Dzisiaj jednak nie o węglowodanach, a o tym, jak na własne życzenie dajemy się oszukiwać producentom pieczywa. Kupiliście, któryś z tych pięciu produktów? To znaczy, że daliście się nabrać. Już tłumaczę dlaczego.
1. Bułeczki żytnie
Pszenica jest passe, a z nią kajzerki. Jednak potrzebujemy bułeczek, bo bez nich trudno zrobić kanapkę do pracy czy szkoły. Świetnym rozwiązaniem wydają się bułeczki żytnie. Ale myśli się ten, kto myśli, że kupił wyrób ze 100% żyta. Niestety, nie ma tak dobrze. W każdej takiej bułeczce jest jeszcze mąka pszenna, a wynika to z tego, że żyto ma generalnie mniejszą wartość wypiekową. Słabszy gluten, który nie jest taki plastyczny jak ten pszenny. A czy żyto jest lepsze od pszenicy? Niekoniecznie, co prawda zawiera więcej lizyny niż inne zboża, ale zawartość białka ogółem jest mniejsza, a dodatkowo jest to białko gorzej przyswajalne. Kolejne oszustwo piekarzy, czyli kolor, który może sprawiać wrażenie, że jest to produkt pełnoziarnisty. Typowa bułka żytnia jest robiona z mąki oczyszczonej, a ciemniejszy kolor bułki to zasługa dodatku słodu lub mąki jęczmiennej.
2. Chleb czystoziarnisty
Dziwoląg jakich mało. A największą głupotą, jaką można zrobić to kupić taki chleb, będąc na diecie odchudzającej. No, ale w nim nie ma mąki! – zakrzykną zwolennicy. No i super! Ale są ziarna, ziarna i jeszcze raz ziarna, które są dobre, ale niestety mają sporo kalorii. I w takiej dużej ilości, jak w chlebie, szybko zrealizuje się swoje zapotrzebowanie na tłuszcz. W 100 g taki chleb ma średnio o 100 kcal więcej od zwykłego pieczywa. Na pewno jest też cięższy, więc jedna jego kromka nie równa się kromce tradycyjnego. Taki produkt można sobie zjeść w ramach ciekawostki, a nie na co dzień. Przede wszystkim, nie może być substytutem pieczywa, bo ma zupełnie inną wartość odżywczą!
3. Pieczywo bezglutenowe
Ten podpunkt nie dotyczy osób, które muszą spożywać produkty bezglutenowe ze względu swoje zdrowie. Ci, którzy uważają, że dieta bezglutenowa pomoże im schudnąć, nawet nie wiedzą, jak bardzo się mylą… Ot, taki chlebek bezglutenowy ma czterokrotnie mniej białka i dwukrotnie więcej tłuszczu niż tradycyjny. Co więcej ilość błonnika jest w nim znikoma, dlatego nie syci, tak jak tradycyjny chleb. No i jego skład jest imponujący, ale w negatywnym tego słowa znaczeniu: substancje zagęszczające, regulatory kwasowości, tłuszcze roślinne, glukoza. No cóż, jest to produkt specjalnego przeznaczenia żywieniowego i jako taki powinien być traktowany, a że jego kromka ma mniej kalorii niż kromka pieczywa zwykłego zupełnie nie przekonuje mnie, że to produkt polecany dla osób odchudzających się.
4. Chleb fitness
Kto z nas nie chce być fit! A jedząc takie pieczywko na pewno przyjdzie to bez wysiłku. No bo w końcu taki chleb musi mieć mniej kalorii! No i ma, średnio na 100 g oszczędzamy ok. 50 kcal. W przeliczeniu na kromkę, z tej ilości zostaje mniej więcej 1/3. Ale czy warto dać się zwariować? Sami odpowiedzcie sobie na to pytanie, wiedząc, że do jego produkcji stosuje się: ocet, błonnik ziemniaczany i regulatory kwasowości, a jego kolor jest przede wszystkim zasługą dodatku słodu jęczmiennego. Tego typu pieczywo najczęściej zapakowane jest w plastikową torebkę, za którą też musimy dodatkowo zapłacić, dlatego cena tego chleba dorównuje cenie pieczywa dobrej jakości. Moim zdaniem nie warto przepłacać!
5. Pieczywo orkiszowe
Wracam do tego od czego zaczynałam, czyli z wypiekami orkiszowymi jest podobnie, jak z bułeczkami żytnimi. Znalezienie wyrobów zawierających 100% mąki orkiszowej graniczy niemal z cudem. Ale może jeszcze powinnam napisać, czym jest ten orkisz, bo na pewno nie każdy się orientuje, że to rodzaj pszenicy, ale o wyżej wartości odżywczej. Jednak podobnie, jak w przypadku tradycyjnej pszenicy, kupowanie takiego pieczywa ma przede wszystkim sens, gdy jest ono pełnoziarniste, bo wtedy rzeczywiście wykorzystujemy w największym stopniu tę większą wartość odżywczą. Kupowanie chleba czy bułek orkiszowych jak popadanie, to nabijanie się w butelkę. Piekarze wiedza, że orkisz jest modny, więc dają np. 70% takiej mąki, dorzucają do tego płatki ziemniaczane, mąkę żytnią, maślankę w proszku, miód lub cukier – i gotowe. A czy zdrowe? Przede wszystkim drogie.Napisałam, jakiego pieczywa nie kupować, to teraz powinnam napisać, jakie pieczywo kupić. I napiszę. Spodziewajcie się niedługo Poradnika Zdrowego Zakupowicza. A na dzisiaj to tyle.