Nawet choćbym bardzo chciała, nie napiszę złego słowa o maśle o orzechowym, bo nie potrafię… To moja słabość. Wiem, jednak, że ze słabościami trzeba walczyć, więc dzisiaj przedstawię trzy proste sposoby, jak wzmocnić swoją słabą silną wolę.

Jest taka scena w filmie „Joe Black”*, gdzie śmierć pod postacią słodkiego blondasa, Brada Pitta, smakuje po raz pierwszy masło orzechowe. Wsadza palec do słoika i… zakochuje się w tym smaku. Na tyle, że nawet nie życzy sobie, aby posmarować nim tost. Na tyle, że na wykwintnej kolacji wyjada je łyżeczką ze słoika.
Sami rozumiecie, masło orzechowe jest tak pyszne, że nawet śmierci smakuje. Ale smak to za mało, żebym mogła uwzględnić je w mojej liście! Zaletą masła orzechowego jest to, że zostało zrobione z orzechów. A więc jest w nim wartościowe białko o wysokiej wchłanialności i wielonienasycone kwasy tłuszczowe. Reszta już zależy od tego z jakich orzechów masło zostało wykonane, bo popularne fistaszki, to nie jedyny substrat do produkcji. Ostatnio bardzo popularne robi się też masło migdałowe, które jest o wiele bardziej delikatne w smaku. Ja lubię też masło z orzechów włoskich. Pamiętajcie, że orzechy to też dawka uspokajającego magnezu i witamin z grupy B, sterujących metabolizmem.
Ale, żeby nie było tak różowo, nie wystarczy kupić pierwsze z brzegu masło, żeby delektować się smakiem, a przede wszystkim wartością odżywczą. Najlepsze masło to takie, które ma jak najwięcej orzechów. 100% masła też zdarzają się do kupienia, ale raczej w supermarkecie ich nie uświadczycie. Swego czasu w Lidlu można było kupić takie o zawartości orzechów 97%.  Niestety, im więcej orzechów, tym masło droższe, dlatego też najbardziej popularne mają w sobie mniej niż 90% orzechów. A co jest poza orzechami w maśle. Nic dobrego, syrop glukozowo-fruktozowy, albo cukier, sól, tłuszcze utwardzone,
Zaleca się, żeby jeść dziennie nie więcej niż dwie łyżeczki masła orzechowego, a wynika to z jego wysokiej kaloryczności. Jedna łyżeczka to ok. 140 kcal. Ja niestety należę do osób, które za jednym posiedzeniem jedzą pół słoika, no chyba, że naprawdę zepnę się w sobie, i zmuszę do zakończenia konsumpcji po pierwszym spróbowaniu.
Masło orzechowe to moja słabość, a że ze słabościami trzeba walczyć, podzielę się teraz z Wami moimi trzema sposobami na wzmocnienie silnej woli. Nie tylko w sytuacji, gdy chcecie uleć pokusie, ale przez cały czas, by trzymać wysoką motywację. Sposoby są stare, jak świat, ale moim zdaniem działają.
1. Zrób coś!
Bardzo często jemy z nudów. Tak naprawdę nie jesteś głodny, ale nie masz nic lepszego do zrobienia, więc czemu nie? I zwłaszcza w takich momentach wcale nie mamy ochotę  na nic „zdrowego”, ale właśnie na naszą słabostkę. Oczywiście, można sobie powiedzieć, że widocznie jeśli na coś mamy ochotę, to nasz organizm też potrzebuje. Gdyby tak było, większość z nas jadłaby chipsy i czekoladę, a nie owsiankę i kefir, prawda? Owszem, niedobory w organizmie mogą powodować, że znajduje się on w gotowości do poszukiwania jedzenia, ale to już każdy z nas osobiście wybiera, co zje. Dlatego, gdy czujesz, że słabostka bierze nad Tobą górę, zrób cokolwiek: przejdź się kawałek, zacznij czytać książkę, pogrzeb w telefonie – po kilku minutach zobaczysz, że ciało przestało już potrzebować Twojej słabostki!
2. Napij się!
Wiele osób mówi, że wodą  możemy oszukać głód. Ok, zgodzę się z tym, w końcu, dla żołądka liczy się, że coś tam w jego środku jest, ale dodam jeszcze, że często mylimy głód z pragnieniem. Obydwa uczucia są do siebie podobne, bo coś tam się w brzuchu przelewa i burczy. Jeśli naprawdę jesteś głodny, to jakieś 10-15 minut po wypiciu kilku łyków wody, uczucie to powinno powrócić. Jeśli nie, to zobaczy, że po prostu chciało Ci się pić.
3. Pomyśl, co z tego masz
Wiele rzeczy robimy (jemy) z przyzwyczajenia. Do kawy musisz mieć coś słodkiego? Gdy się denerwujesz, zawsze coś przegryzasz? Jesz obfita kolację? Być może to weszło Ci w nawyk. A każdy nawyk bierze się stąd, że organizm wie, co się stanie po tym, gdy go wykonasz – po prostu będzie Ci przyjemnie, albo przynajmniej złe uczucia zostaną zażegnane. Dlatego tak trudno odzwyczaić się od pewnych rzeczy… Ale jeśli wiesz, co daje Ci zjedzenie czegoś słodkiego, możesz wymienić to na inną czynność, która przyniesie podobny skutek. Chociażby aktywność fizyczna, albo  zjedz coś bardziej zdrowego niż czekolada. To bywa trudne, aby znaleźć substytut złego nawyku, ale im więcej razy będziesz próbował tym, większa szansa na powodzenie.
Takie są moje pomysły. A jak Wy radzicie sobie ze słabostkami?
* chodzi mi oczywiście o film „Meet Joe Black” z 1998 roku, w rolach głównych Brad Pitt i Anthony Hopkins. Kto nie widział, gorąco polecam. A w filmie chodzi o to, że śmierć przychodzi zabrać na drugi świat pewnego staruszka, ale sprawa komplikuje się, bo zakochuje się w jego córce. Wbrew pozorom to nie jest tanie romansidło. No może trochę…