Ciasteczka śniadaniowe Sante Cookies w wersji z jęczmieniem to nie byłby taki zły wybór, gdyby nie kilka drobnostek, które pojawiają się w składzie.
Dawno nie pojawiały się na blogu recenzje produktów. Czas nadrobić zaległości.
Ciasteczka śniadaniowe Sante Cookies – tanie śniadanie?
Już jakiś czas temu trafiłam na ciasteczka śniadaniowe Sante Cookies. Było to chyba jakoś w wakacje, później gdzieś wypadły mi z głowy, aż któregoś dnia ich opakowanie zwróciło moją uwagę. Nasiona chia i konopia siewna to ostatni krzyk mody w fit-świecie, a właśnie z tymi dodatkami można kupić ciasteczka firmy Sante. Jak na krzyk mody wychodzi bardzo tanio! Za opakowanie, który powinno wystarczyć na sześć śniadań, zapłaciłam 6 zł. Śniadanie za złotówkę? Czy warto w nie zainwestować?
To, co rzuca się w pierwszej kolejności w oczy na opakowaniu, to zawartość naturalnych omega-3 i beta glukany, które obniżają poziom cholesterolu. O beta-glukanach pisałam przy okazji omawiania innego produktu, a były to płatki śniadaniowe Nestle Cheerios Oats (to nie była zbyt pochlebna recenzja). Czy istnieją nienaturalne kwasy omega-3? Ja o takich nie słyszałam… Ale dość czepiania się. Czas na merytorykę!
Ciasteczka śniadaniowe Sante Cookies, które wybrałam, są w całości wykonane bez dodatku pszenicy. To duży plus w świecie, gdzie niemal wszędzie mamy dodatek tego zboża. Głównym składnikiem w tych ciasteczkach jest jęczmień. Może to nie jest jakoś dużo bardziej wartościowe zboże niż pszenica, ale zawsze coś innego. Natomiast obawiam się, że część osób może traktować informację o braku pszenicy jako potwierdzenie, że jest to produkt bezglutenowy. Tym czasem jęczmień gluten zawiera.
I znowu ten cukier…
Na drugim miejscu w składzie, oczywiście, bo nie mogło być inaczej – cukier. Ale nie byle jaki cukier! Tylko nierafinowany cukier trzcinowy! No tak, tylko że dla naszego organizmu nie ma znaczenia z czego pochodzi cukier: czy z buraka czy z trzciny. Organizm nie rozróżnia tego, czy był to cukier rafinowany czy nie. No, ale na opakowaniu wygląda dużo ładniej, jak jest napisane „nierafinowany cukier trzcinowy” niż po prostu „cukier”.
Firma Sante (co z francuska oznacza „zdrowie”) wyszła na przeciw swoim wymagającym klientom i stworzyła dwa warianty ciasteczek bez dodatku cukru: z morelą i żurawiną. Co nie oznacza, że w składzie nie znajdziemy jakiegokolwiek składnika, który miałby dostarczyć słodyczy. I nie mam tutaj na myśli owoców moreli czy żurawiny. W składzie ciasteczek śniadaniowych Sante Cookies z morelą i żurawiną znajduje się skoncentrowany sok jabłkowy. Czyli innymi słowy zawoalowany.. cukier! Po raz kolejny powtórzę, że nie ma dla organizmu znaczenia, skąd pochodzą węglowodany proste, mogą być one nawet ze skoncentrowanego soku jabłkowego. No bo, co zostanie jeśli z soku usuniemy wodę, czyli skoncentrujemy go? Zostanie sam cukier. Czyli takie ciasteczka z cukrem, ale bez cukru.
Tak na marginesie tylko dodam, że te jęczmienne ciasteczka mają mniej cukrów niż ciasteczka z żurawiną, które podobno dodatkowego cukru nie zawierają. I różnica jest znacząca. Chodzi o pół łyżeczki w porcji.
Czy te ciasteczka obniżą cholesterol?
Bardzo mało prawdopodobne.
Po pierwsze nawet betaglukany zdają się na nic, jeśli dieta jest bogata w cukry. Dlaczego? Pisałam o tym przy okazji Nestle Cheerios. A w przypadku ciasteczek Sante nawet w wersji bez dodatkowego cukru, cukry są i to sporo.
Po drugie należy spożyć odpowiednią ilość tychże betaglukanów, a konkretnie 3 g dziennie. Tymczasem w ciasteczkach jęczmiennych są 2 g, ale w 100 g, czyli dwóch porcjach. A więc, aby dostarczyć tyle, ile potrzeba betaglukanów należałoby zjeść dwie i pół porcji, a to już daje prawie 6 łyżeczek cukru…
Drugim składnikiem, który ma się przyczyniać do utrzymania prawidłowego poziomu cholesterolu jest kwas alfa-linelonowy (ALA). Tutaj też porcja ma znaczenie. Aby ALA miał działanie stabilizujące poziom cholesterolu należy spożywać go w ilości 2 g dziennie. Tym czasem dwie porcje ciasteczek dostarczają 1,3 g tego kwasu. Sytuacja, jak w przypadku powyżej.
Liczą się proporcje
Naturalne kwasy omega-3 to ma być kolejny powodów do sięgnięcia po te ciasteczka. Szkoda tylko, że producent zapomniał o jednej bardzo ważnej rzeczy, a mianowicie, że pozytywne skutki działania tych cennych dla zdrowia kwasów są zauważalne tylko, gdy występują odpowiednie proporcje pomiędzy omega-3 a omega-6. Może i nasiona chia wraz z konopią coś by tu zdziałały, gdyby w składzie nie pojawił się olej słonecznikowy. A ten zawiera właściwie same kwasy omega-6. No, może z tym „same” to już przesadziłam. Ale z pewnością są to ponad 2/3 jego składu, przy czym omega-3 olej słonecznikowy zawiera tylko śladowe ilości.
Zwyczajowa polska dieta dostarcza w nadmiarze kwasów omega-6, a za mało omega-3. I stąd biorą się różne problemy, np. przewlekłe stany zapalne organizmu. Powinniśmy dążyć, żeby stosunek kwasów omega-3 do omega-6 wynosił 1:5. Tymczasem zwykle wynosi on 1:15, 1:20, a u niektórych pewnie jeszcze więcej.
A jak jest w ciasteczkach Sante? W 100 g mamy 11,4 g wielonienasyconych kwasów tłuszczowych. Producent podaje, że 1,3 g to kwas ALA, który należy do rodziny omega-3. Zatem resztę stanowią kwasy omega-6. Czyli w tych ciastkach stosunek n-3:n-6 wynosi jakieś 1:8. Tragedii nie ma, ale i nic dobrego z tego nie wyniknie.
Witaminy i mikroelementy
Producent podkreśla, że ciasteczka śniadaniowe są źródłem witaminy B1, niacyny, fosforu, żelaza i cynku.
Na pewno należą się brawa za to, że zawartość tych składników nie jest wynikiem dodatku syntetycznych substancji. Nie mniej właściwie za wyjątkiem żelaza i cynku, wszystkie pozostałe składniki są powszechnie dostępne w żywności i raczej nie ma problemów z ich niedoborami w Polsce.
Braw za to nie będzie za ilości tych składników. Bo spożycie jednej porcji ciastek dostarczy zaledwie 9% zapotrzebowania na żelazo. A może nawet i mniej, bo żelazo niehemowe, pochodzące z produktów roślinnych, ma niską biodostępność. Podobnie niskie wartości dotyczą pozostałych składników.
Góruje jedynie fosfor. Jedna porcja ciasteczek pozwala zrealizować 18% na ten składnik.
Ciasteczka śniadaniowe Sante Cookies – podsumowanie
Generalnie nie jest źle. Może nie jest to najzdrowszy produkt świata, ale nie oszukujmy się – to są tylko ciasteczka. Już z samej nazwy nie mogą one zastąpić posiłku, chociaż producent bardzo to sugeruje. A na tle rywalki Belvity wyglądają zdecydowanie lepiej!
W ostateczności lepiej sięgnąć po takie ciastka niż kupić sobie drożdżówkę, ale na co dzień polecam własne, domowe ciasteczka, z najbardziej wartościowego zboża, jakim jest owies. Robi się szybko, nie potrzeba wielu składników (na dobrą sprawę dadzą radę tylko dwa), a w smaku są przepyszne!
Poniżej znajdziesz przepis. Smacznego!
[su_slider source=”media: 2402,2403,2404,2405,2406″ height=”400″ title=”no”]
Ten artykuł był dla Ciebie wartościowy? Wykorzystałaś mój przepis? Śmiało podziel się nim z innymi!
Świetne „recenzje” produktów, z istotną zawartością merytoryczną ale proszę jakieś pozytywne przykłady „płatków” gotowych do spożycia (na zimno) na śniadanie w pracy np. z jogurtem czy kefirem.