„To już nigdy więcej nie zjesz mojego ciasta?”. „Weź jeszcze kawałek, przecież świetnie wyglądasz!”. „Zobacz, co dobrego Ci kupiłem – chipsy!”. Jeśli Ty również słyszysz te słowa od swoich najbliższych, Twoje wysiłki są sabotowane. Jak sobie z tym poradzić?
Człowiek jest zwierzęciem stadnym. Tworzymy większe i mniejsze grupy, w których chcemy dobrze się czuć. Rodzina to bardzo specyficzna grupa. Rodzimy się w niej i nie za bardzo mamy możliwość wyboru. Ba! Nawet świetnie funkcjonują wśród polskiego społeczeństwa takie powiedzienia, jak „rodziny się nie wybiera” albo „z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu”. A przecież to właśnie jest miejsce, gdzie powinnaś dostać największe poczucie bezpieczeństwa, akceptację i wsparcie.
Najbliższym czasem najtrudniej zaakceptować zmianę
Każdy kto choć raz próbował się odchudzać i zmieniać nawyki żywieniowe, wie doskonale, jak trudno jest to wytłumaczyć właśnie… najbliższym. Często bywa tak, że to oni są współtowarzyszami naszych złych nawyków żywieniowych. Ze swojego doświadczenia wiem, że mnie o wiele łatwiej dobrze się odżywiać, jeśli mój Mąż również ma na to ochotę. Dużo trudniej jest, jeśli za jedną stroną chodzi np. pizza albo wieczorne chipsy.
Jak sobie z tym poradzić? Oto kilka strategii, które możesz wykorzystać, żeby przeciągnąć rodzinę na jasną stronę mocy.
Po pierwsze rozmowa, po drugie rozmowa, po trzecie rozmowa
Zanim zaczniesz coś zmieniać, warto porozmawiać ze wszystkimi domownikami. Ale nie wystarczy powiedzieć: „od jutra nie jem słodyczy”. Taka informacja może zostać skwitowana krótkim „znowu” i puszczona w niebyt niepamięci.
Zacznij od tego, jak się czujesz z obecnymi nawykami żywieniowymi i dlaczego podejmujesz zmianę. Odwołaj się do swoich wartości i uczuć. Przy okazji nie atakuj domowników mówiąc, że Twoje wcześniejsze niepowiedzenia to ich wina, bo… (tutaj podajesz wszystko, co przy poprzedniej zmianie, zrobili źle). Raczej powiedz, że liczysz na ich wsparcie oraz na to, że nie będą nadmiernie narażać Cię na pokusy. Możesz przedstawić im także swój plan działania i wyraźnie powiedzieć, czego oczekujesz, np. żeby nikt nie przynosił słodyczy do domu.
Jeśli pierwsza rozmowa nie przyniesie rezultatów, postaraj się znaleźć czas na jeszcze jedną. A może nawet i kolejną, jeśli będzie to potrzebne, ale przeczytaj też koniecznie następny punkt.
Bądź wyrozumiała
Pamiętaj, że często Twoja zmiana stylu życia wymaga również zmiany w pewnym zakresie u Twoich domowników. Np. jeśli nie chcesz jeść słodyczy, ale Twoja mama uwielbia piec i co niedziela na stole ląduje pyszny sernik, to gdy prosisz ją o to, żeby tego nie robiła, to jest dla niej bardzo trudne. Musi zmienić swoje przyzwyczajenie i swój rytuał, a wcale nie musi być na to gotowa.
Często Twoi najbliżsi będą popełniać błędy, które sprawią, że Twoja silna wola zostanie wystawiona na działanie silnych bodźców. Mów szczerze, co wtedy czujesz bez oskarżania. Najbliżsi często robią to w dobrej wierze lub z powodu zwykłego zapominalstwa.
Pamiętaj o tym, aby nie ulegać szantażom! Jeśli ktoś mówi, że poczuje się urażony tym, że nie weźmiesz dokładki, to on jest nie w porządku, a nie Ty. W takiej sytuacji wytłumacz, że już jesteś przyjemnie najedzona i Twoje oczy chętnie zjadłby więcej, ale wiesz, że będziesz się po tym źle czuła. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to znaczy, że nie ma sensu dalej tłumaczyć. Po prostu rób swoje.
Nie pouczaj
Ty odżywiasz się teraz zdrowo, a Twoja cała rodzina truje się… cukrem w herbacie, tłustymi, smażonymi mięsiwami i brakiem warzyw. Jeśli na usta cisną Ci się słowa krytyki, lepiej wyjdź do drugiego pokoju i ochłoń. Dlaczego? Nic bardziej nie denerwuje jak pouczanie co jest zdrowe, a co nie. Edukuj rodzinę, ale tylko wtedy, kiedy wyrażą taką chęć. Inaczej pozostaniecie w stanie wojny. I Twoi najbliżsi będą mieli dosyć tej całej zmiany. Co dla Ciebie oznacza mniej więcej tyle, że zniknie ich wsparcie.
Rozważ separację
To najbardziej drastyczny krok, ale czasem konieczny.
Jest bardzo dużo prawdy w powiedzeniu, że kto z kim przystaje, takim się staje. Być może Twoim najbliższym nie podobają się zmiany, które wprowadzasz, bo sami czują się winni, że nic nie robią ze swoimi zdrowiem. Wtedy też najczęściej sabotują bardzo intensywnie Twoje wysiłki. Jeśli prośby i Twoja wyrozumiałość nie pomagają, zastanów się, czy warto kontynuować tę znajomość.
Zdaję sobie sprawę, że jeśli mieszkasz z taką osobą, trudno jest zerwać kontakty. Przecież nie wyprowadzisz się z domu na czas zmiany! Ale możesz unikać kontaktów z taką osobą, np. częściej wychodząc z domu w miejsca, gdzie możesz spotkać innych, dbających o zdrowie tak, jak Ty.
Często wystarczy tylko trochę ograniczyć kontakty w trakcie najtrudniejszej fazy zmiany, czyli jej początku, żeby druga strona przemyślała swoje niewłaściwie zachowanie.
Pamiętaj, jeśli znajdujesz się wśród osób, które dużo chorują, niezdrowo się odżywiają i ciągle na wszystko narzekają, jest duża szansa, że również Ty staniesz się taką osobą. O wiele lepiej otaczać się osobami, które dbają o swoje zdrowie, lubią żartować i śmiać się.
Jeszcze jedna ważna sprawa…
Często moje pacjentki, które są matkami, buntują się, gdy proszę je o nietrzymanie zapasów słodyczy czy innych mało wartościowych produktów w domu. Swoją niezgodę motywują tym, że nie mogą zabronić (szczególnie!) dzieciom dostępu do tego, co lubią. Przyznam, że dziwi mnie takie podejście.
Nie twierdzę, że dzieci nie powinny jeść słodyczy. Wszystko jest dla ludzi. Ale czy naprawdę musimy trzymać wielkie butle słodzonych soków, kilka jajek z niespodzianką i herbatniczki dla dzieci zawsze pod ręką? Jeśli Twoje dziecko będzie miało ochotę na coś słodkiego, możecie to przygotować razem. Z moich obserwacji wynika, że dzieci uwielbiają pomagać w kuchni! A poza tym, zawsze można wyjść do sklepu.
Zastanów się, czy trzymanie góry słodyczy i słonych przekąsek w domu, to rzeczywiście coś niezbędnego dla Twojego dziecka? Czy to po prostu uczenie go złych nawyków żywieniowych, których kiedyś, podobnie, jak Ty teraz, będzie próbował się pozbyć? Ale to temat na zupełnie inny artykuł.
Czy Twoi najbliżsi też na początku zmiany sabotowali Twoje wysiłki? Jak sobie z tym poradziłaś? Podziel się swoją strategią w komentarzu. Możesz pomóc komuś, kto ma problem podobny do Twojego!
Z jednym się nie zgadzam – „jeśli nie chcesz jeść słodyczy, ale Twoja mama uwielbia piec i co niedziela na stole ląduje pyszny sernik, to gdy prosisz ją o to, żeby tego nie robiła, to jest dla niej bardzo trudne. Musi zmienić swoje przyzwyczajenie i swój rytuał, a wcale nie musi być na to gotowa.” – nie musi. To jej sprawa, że uwielbia piec ciasta i z jakiego powodu miałaby przestać to robić? To my się zmieniamy więc po prostu nie jedzmy ciasta. Niech inni jedzą co chcą, jeśli nie potrafimy się powstrzymać od niezdrowej przekąski tylko dlatego, że ktoś z domowników ma takie pod ręką – to nasz problem, a nie jego 😉
Akasza, widocznie Tobie nie przeszkadza, gdy ktoś obok siebie zajada się słodyczami. Mnie również to nie rusza, ale rozumiem, że są osoby, którym trudno się powstrzymać. To tylko taki przykład, równie dobrze, można poprosić męża o nieprzynoszenie do domu chipsów albo siostrę o niezamawianie pizzy, gdy Ty jesteś w domu. To nasz problem, że nie potrafimy się od czegoś powstrzymać, jednak uważam, że nie ma nic złego w prośbie, żeby domownicy pomogli przetrwać nam najtrudniejszy początek 🙂
Cieszę się, że mogłam być inspiracją do pisania :)))) Ja oczywiście miewam wspólników złych nawyków i to rzeczywiście nie zawsze jest proste, by zmienić ich w przyjaciół naszej zmiany. Warto jednak próbować, rozmawiać, odwoływać się do wartości, bo to ludzi zaskakuje. Ktoś może myśleć, że nie jesz słodyczy, bo chcesz schudnąć a jego zdaniem wyglądasz świetnie. A tobie może chodzić o wyeliminowanie z jadłospisu wysoko przetworzonych produktów, by żyć zdrowiej. Czasem warto o tym powiedzieć głośno, nawet jeśli pierwszą reakcją jest śmiech. Ja tak miałam w pracy etatowej, gdzie na każde imieniny i urodziny przynoszono ciasto. A ja akurat miałam wtedy roczny projekt bez słodyczy. Przynosiłam więc sobie marchewki – wszyscy wcinali ciasto a ja marchewki 😉 Moja szefowa uważała to, co robię za śmieszne, za jakiś żart. A dla mnie to było na poważnie. I mówiłam o tym tak często, że w końcu nawet ona przeszła na „jasną stronę mocy”. Kiedy pewnego dnia wróciła z delegacji, zawołała mnie do siebie i powiedziała, że przywiozła czekoladki szwajcarskie. Już miałam znów przypomnieć jej o tym, co i dlaczego robię, ale nim to zrobiłam, otworzyła szufladę i wyjęła z niej… pokrojone marchewki 😉 Przygotowała je specjalnie dla mnie. Od tamtej pory skończyły się „śmieszki” z mojego planu zmiany 🙂
wsparcie rodziny jest bardzo ważne. Jak zaczęłam pierwszą w życiu dietę, to w postanowieniu trzymało mnie to, że pani dietetyk tak powiedziała. Skoro to specjalista, to ma rację, i mama też powinna to uznać-to dawało mi siłę. Wcześniej mama mnie przekarmiała a ja dawałam się przekarmiać. Potem w dobrej wierze kupowała mi pełno słodyczy, żebym mogła się lepiej uczyć. Efekt był taki, że żarłam to wszystko i w ogóle nie mogłam myśleć. Niby mój brak silnej woli, ale.. 🙂 To tyle o sytuacji jak rodzina wspiera.