Po chwilowym ochłodzeniu znowu powracają upały. Zupełnie, jakby wiedziały, że kolejny artykuł o lodach z cyklu „Wybieram lepiej” ukaże się po przerwie. Dzisiaj odpowiem na pytanie, czy można jeść lody na diecie. Dowiesz się też, czy lody sprzedawane na kulki różnią się składem od tych z pudełek. A także jakie miejsca polecam do jedzenia lodów.
Czy można jeść lody na diecie?
Bardzo nie lubię takich pytań, ale doskonale rozumiem, że w trakcie odchudzania czy zmiany nawyków żywieniowych, poszukujesz jasnych komunikatów. Czy można, ewentualnie ile i jak często. Mimo wszystko proszę Cię, żebyś traktowała ten artykuł jako wskazówki, a nie być albo nie być.
Nie widzę żadnych przeciwwskazań, żeby nie jeść lodów. Nawet w trakcie odchudzania. Oczywiście wszystko zależy od tego JAK to robisz, o czym napiszę w dalszej części artykułu. Przecież nie chodzi o to, aby niszczyły one ciężko wypracowane efekty!
Tak, można jeść lody na diecie 🙂 Wszystkie niezbędne informacje, jak to robić z głową i przyjemnością znajdziesz poniżej. Albo możesz je pobrać stąd w formie kieszonkowej ściągi.
Jak często można jeść lody na diecie?
Wiem, że nie takiej odpowiedzi się spodziewasz, ale – to zależy. Od kilku czynników.
Na przykład od tego, jak zachowujesz się po zjedzeniu lodów.
Jeśli po nawet takim małym przekroczeniu granicy czujesz złość, wyrzuty sumienia i trudniej wrócić Ci na dobrą drogę, to jasne, że powinnaś robić to rzadziej. Zanim wybierzesz się na lody, to najpierw przeczytaj mój artykuł „Jak radzić sobie z poczuciem winy na diecie?”.
Jeśli zjedzenie lodów traktujesz jako „normalny” posiłek, po którym po prostu jedziesz dalej, to możesz wybrać się na zimny deser nawet dwa razy w tygodniu (o ile zastosujesz się do pozostałych rad – patrz niżej).
To, jak często można jeść lody na diecie, zależy też od etapu zmiany. Jeśli dopiero startujesz, to odpuść sobie wycieczki do lodziarni przynajmniej przez miesiąc. To pomoże wczuć się w nowy, zdrowy rytm odżywiania i oczyści kubki smakowe od nadmiaru cukru.
Jeśli pierwsze miesiące masz już za sobą, to maksymalnie dwa razy w tygodniu możesz sobie pozwolić na lodowe szaleństwo. Oczywiście, stosując się do moich pozostałych rad.
Zdecydowanie odradzam codzienne jedzenie lodów. Owszem, to dużo mniej kaloryczny deser niż ciasto czy słodycze, ale jednak deser. Taka częstotliwość wpływa na metabolizm i może łączyć się z nadmierną ochotą na słodycze przez cały dzień.
Podsumowując: jak często jeść lody – w zależności od Ciebie. Raz na miesiąc do nawet dwóch razy w tygodniu.
Co lepsze sorbety czy tradycyjne lody?
Wiem, że w obiegowej opinii sorbety to te lżejsze lody. Chętniej wybierane są przez osoby odchudzające. Ja jednak jestem zwolenniczką tradycyjnych lodów. Nawet dla osób odchudzających się.
Dlaczego?
Bo sorbety to po prostu cukier. Bardzo łatwo dostępny cukier. Powoduje duży wyrzut insuliny przez trzustkę, co sprzyja tyciu. Komórki tłuszczowe przestawiają się na tryb magazynowania.
Co więcej takie sorbety mogą pozostawiać uczucie niedosytu i jeszcze bardziej nakręcać ochotę na słodycze.
Przez sorbety często wpadamy w pułapkę efektu aureoli. Zjawisko to polega na skupianiu się tylko na pozytywnych, „zdrowych” cechach tego, co jemy. A w konsekwencji zjadasz tego dużo więcej, no bo przecież zdrowe nie zaszkodzi, prawda? No właśnie, nie koniecznie…
Zdrowsze alternatywy dla lodów
Jeśli sorbety wcale nie są taką zdrowszą alternatywą dla tradycyjnych lodów, to co? Może domowe lody ze zmiksowanych mrożonych owoców?
Jeśli rzeczywiście będą to same owoce, to są one trochę lepsze od kupnych sorbetów. Ale metabolicznie dalej będzie działo się to samo w organizmie. Bo takie lody również zawierają łatwo dostępny cukier.
Dlatego najlepiej dodać do takich domów lodów dodać trochę śmietanki, może być kokosowej lub innej roślinnej. Bo to obniża wyrzut insuliny. Bardziej syci. I po prostu jest smaczniejsze. W końcu tłuszcz jest nośnikiem smaku.
Jak jeść lody, żeby nie tuczyły?
Na koniec jeszcze kilka rad dotyczących jedzenia lodów na diecie. Chociaż bardzo nie lubię tego słowa. „Tuczyć”. Żywność nas nie tuczy. Wszystko jest wypadkową naszych wyborów żywieniowych.
Możesz dokonać takich wyborów przy zamawianiu lodowych deserów, że negatywne konsekwencje ich jedzenia będą zminimalizowane.
Co możesz zrobić?
- odpuść sobie cukrowe posypki oraz polewy (zwiększają tylko poziom insuliny)
- możesz dodać poruszone orzeszki pistacjowe (lub inne), które zmniejszą wyrzut insuliny
- bądź ostrożna z bitą śmietaną! do większości dodawany jest cukier, a tego przecież w lodach jest i tak sporo
- lepiej wybrać lody w pucharku lub kubeczku niż w rożku. To sam cukier plus utwardzone tłuszcze roślinne
- jedz nie więcej niż 1-2 porcje na raz (każda lodziarnia ma swoją określoną wielość porcji i zwykle kupując więcej kulek jest taniej. Ty możesz zaoszczędzić po prostu kupując najmniejszą porcję jaka jest dostępna – w końcu jest najtańsza 😉 )
- po lody najlepiej sięgać w pierwszej części dnia tuż po posiłku. Albo możesz wykorzystać trick z orzeszkami, o którym pisałam w artykule o lodach na patyku.
Czy lody na patyku różnią się od tych sprzedawanych na kulki?
I tak, i nie.
Skład lodów na patyku opisywałam w tym artykule.
Każda lodziarnia ma obowiązek, aby poinformować nas o tym, jaki jest skład sprzedawanych przez nią lodów. Czy jednak lodziarnie to robią? Różnie z tym bywa.
Na przykład Grycan. To chyba najpopularniejsze lody… Na stronie, ani w lodziarni nie znalazłam informacji o składzie lodów. Napisałam do nich wiadomość z prośbą o udostępnienie mi tych informacji, ale nie dostałam przez trzy dni żadnej odpowiedzi. Więc myślę, że nie będzie żadnym nadużyciem, jeśli przyjmiemy, że skład lodów z lodziarni Grycana jest taki sam, jak tych z pudełek, czyli bardzo kiepski.
W innych miejscach jest trochę lepiej. Z naciskiem na trochę.
Osoba odpowiedzialna za udzielenie informacji o składzie i wartości odżywczej potraw z McDonald’s ma naprawdę niezłe poczucie humoru.
Na liście składników dużych lodów z polewą znalazły się: lody o smaku waniliowym, wafel 🙂 A! I do wyboru jest jeszcze polewa smakowa.
Zdaje sobie sprawę, że McDonald’s bardzo chroni recepturę swoich potraw, ale nawet przy liście składników kanapek byli bardziej wylewni. A to przecież one są sztandarowym produktem Maca, prawda?
Jednak patrząc na wartość odżywczą np. loda z polewą czekoladową, w którym jest aż 42 g cukru (to jest ponad 8 łyżeczek cukru!!!), to ja bardzo dziękuję za takie lody.
Gdzie warto zjeść lody?
To sieciówka, ale skład lodów jest naprawdę ok. Właściwie jedyną rzeczą, do której można by się było przyczepić to dodatek mączki chleba świętojańskiego. To zagęstnik o neutralnym wpływie na zdrowie i metabolizm, ale czy on rzeczywiście jest taki potrzebny?
Lody z Limoni niestety mają na pierwszym miejscu w składzie cukier, ale to już chyba znak naszych czasów… (Chyba że wybierzesz lody owoce, te mają na pierwszy miejscu w składzie owoce!). A poza tym na liście składników jest mleko, śmietanka, odpowiednie dodatki smakowe i w niektórych smakach żółtko.
A co do smaków lodów w Limoni to potrafią być one naprawdę zaskakujące. Na przykład burak, estragon albo jogurt z rozmarynem. Naprawdę warto spróbować.
Uwaga! W Limoni nie żałują przy nakładaniu. Dlatego tam zamawiamy tylko jedną porcję 🙂
Bella Napoli by Enzo Rossi przy ul. Kondratowicza
Tutaj jadłam najlepsze lody kokosowe na świecie!!!
Właściciele restauracji używają tylko najlepszych składników. Choć cała receptura lodów jest owiana tajemnicą 😉 , to uważam, że naprawdę warto skusić się i spróbować, jak smakują prawdziwie włoskie lody na mleku i śmietance.
W tym miejscu miało się pojawić jeszcze kilka propozycji lodziarni, które serwują produkty najwyżej jakości. Niestety, na razie nie udało mi się znaleźć więcej dobrych miejsc, co nie znaczy, że takich nie ma :).
Nałożyło się na to kilka czynników. A ponieważ bardzo zależało mi na publikacji artykułu teraz, to w myśl zasady, że „zrobione jest lepsze od doskonałego”, postanowiłam wypuścić go w świat w takiej formie jak jest.
Z bardzo mocnym postanowieniem, że będę jeszcze do niego wracać i uzupełniać o fajne miejsca, w których można zjeść dobre jakościowo lody. Nie tylko w Warszawie. Bo tak się składa, że powoli zbliża się termin mojego urlopu 😉