Nic tak nie dodaje aromatu potrawie, jak dodatek świeżych ziół. Nic tak nie upiększa kuchni niż świeże zioła, o ile będzie pamiętać, żeby je podlewać…
Bo z tym podlewaniem, to w istocie problem. Dlatego, bardzo dziękuję mojemu Mężowi, że zawsze mnie w tym wyręcza. Bo mnie zwyczajnie wylatuje to z głowy. Zioła, nie koty, nie będą dawać znać, że są głodne.
Dzisiaj chcę Was przekonać do domowej uprawy ziół, ale nie przez pójście na łatwiznę i kupienie już gotowej sadzonki w supermarkecie. O nie, to nie sprawia, aż takiej przyjemności! O wiele lepiej jest kupić nasionka, z których wyrośnie piękna bazylia, wszechstronna pietruszka i aromatyczne oregano! Ten rok, to już moja trzecia uprawa ziół, dlatego postanowiłam podzielić się z Wami swoim doświadczeniem. Dzisiaj odcinek pierwszy – będziemy sadzić. A później już tylko przyglądać się efektom pracy.
Zanim jednak zabierzecie się do wysiewu, musicie zastanowić się, jakie zioła najczęściej używacie w kuchni. Chyba, że macie aż tyle miejsca, żeby uprawiać wszystkie zioła dostępne na rynku. Na początek dobrze jest zacząć od uprawy 3-4 ulubionych ziół. Jak się wkręcicie, to będziecie chcieli jeszcze więcej. Jest tylko jedna mała przeszkoda, która może Was w tym ograniczyć, nie wszystkie zioła lubią domowe warunki. Z własnego doświadczenia wiem, że moje ukochanego oregano, czy jak kto woli lebiodka, za nic nie chce wyrosnąć w domu. Nawet jak wypuści małą łodyżkę i kilka listków, to więdnie. Podobno kiepsko w warunkach domowych uprawia się też koper, ale ja akurat nie miałam nigdy z nim problemu.
Bardzo dobra w uprawie jest bazylia. Szybko rośnie, długo zachowuje świeżość. Obowiązkowo, proszę sadzić pietruszkę! Jest nie tylko bogactwem witaminy C, ale przede wszystkim komponuje się z wieloma składnikami: od swojskich sałatek po krewetki.
Nasiona można zamówić przez Internet, ale ja z reguły kupuję je w OBI. Wybór w obydwu miejscach jest spory. Nasiona ziół można znaleźć także w zwykłych supermarketach, choć tutaj nie można aż tak przebierać, ale na początek na pewno wystarczy. Koszt torebki nasion najpopularniejszych ziół oscyluje w okolicach dwóch, trzech złotych. A da się z tego uzyskać taką porcję ziela, jak objętościowo możecie kupić w sklepie w postaci gotowej, zatem opłaca się!
Podpisuję sadzonki, żeby wiedzieć, co gdzie zasadziłam |
Jeśli już wybraliście, co chcecie zasadzić, zbierajcie kubeczki po jogurtach. Po co? Zioła zaczynamy wysiewać do kubeczków wypełnionych ziemią, w których zrobiono od spodu dziurki, aby pozbyć się nadmiaru wody. Zioła lubią wilgoć, ale tak samo nie lubią być przelane! Zioła najlepiej wysiewać w marcu lub kwietniu, wtedy już na początku wakacji można spodziewać się obfitych plonów. Równie dobrze zioła można wysiać na zimę. Za pierwszy razem wysiałam je w sierpniu i wyrosły mi pięknie akurat w środku zimy.
W tym roku będę sadzić:
– oczywiście bazylię,
– niewdzięczne oregano – daje mu jeszcze jedną szansę, ale tylko dlatego, że je uwielbiam!
– „dosalający” majeranek,
– rozmaryn, idealny do ziemniaczków i ostatnio moje ulubione zioło, oczywiście zaraz po oregano
– tymianek – też dobry do ziemniaków, ale ostatnia jego uprawa też nie do końca mi wyszła, więc z czystej ambicji
– pietruszkę!
– a dodatkowo postanowiłam spróbować uprawy rukoli, podobno bardzo dobrze przyjmuje się w warunkach domowych.
Co należy przygotować:
– nasiona*
– ziemię, może być jakaś specjalna do wysiewu nasion, ale daje radę też zwykła ziemia
– kubeczki po jogurtach do początkowej uprawy. W sklepach można też kupić tekturowe pojemniczki na sadzonki. Tym razem postanowiłam być profesjonalna i porzuciłam kubeczki po jogurtach na rzecz tych pojemniczków. Śmierdzą jak nie wiem co, ale później będzie mniej zabawy z przesadzeniem, bo taki pojemniczek wsadza się prosto do ziemi. A poza tym, kiedyś trzeba spróbować.
Jak to zrobić?
Nasiona pietruszki na bibułowym krążku |
– nakładamy odrobinę ziemi do kubeczków (można je przeciąć w połowie, długie nie są potrzebne). W przypadku korzystania z tekturowych pojemniczków nic nie trzeba przecinać. Po prostu napełniamy je ziemią.
– wsypujemy trochę nasion, nie za dużo, bo zioła potrzebują sporo miejsca, Jedną torebkę dobrze jest rozdzielić na co najmniej 2-3 kubeczki po jogurcie. Do sześciu pojemniczków, w zależności od rodzaju nasion, wsypywałam całe opakowanie.
– większości nasion nie przysypujemy ziemią, wyjątek stanowią bazylia, oregano i pietruszka, a także rukola. Po zasypaniu lekko dociskamy.
– podlewamy (a raczej powinnam zapisać zraszamy! Lepiej nie lać na malutkie nasionka wody prosto z konewki) i odstawiamy na nasłoneczniony parapet. Zioła lubią słońce. Jeśli Wasza kuchnia ma okna od północy, to lepiej nie stawiać tam sadzonek.
– kiedy zioła trochę podrosną, ja robię to mniej więcej ok. miesiąca, przesadzam je do większych doniczek i tam już sobie rosną do lata, ale o tym napiszę w drugiej części mojego poradnika
Na koniec, kilka rzeczy, na które trzeba zwrócić szczególną uwagę przy uprawie ziół:
– trzeba je regularnie podlewać, ale nie przelewać!
– zasuszone zioło, raczej już nie odżyje, dlatego jeśli wyjeżdżacie, koniecznie zatrudnijcie zaufanych sąsiadów do podlewania ziół
– zioła nie lubią przeciągów, bo to bardzo delikatne roślinki
– bardzo lubią za to słoneczko, jeśli dzień jest ciepły, to spokojnie można wystawić je na balkon
– zioła, zwłaszcza te wieloletnie np. rozmaryn, tymianek, ale nawet dwuletnia pietruszka, mogą potrzebować nawożenia. Mogą, ale nie muszą. Bazylia bez niego radzi sobie świetnie!
To chyba najważniejsze wskazówki dotyczące domowej uprawy ziół. Sadzicie razem ze mną?
* w tym roku trafiłam na bardzo praktyczny patent! Nasiona pietruszki kupiłam na krążku z bibuły. Dzięki temu, unikamy sytuacji, gdy nasiona rozsiewamy tylko w jednym miejscu. Pietruszkę od razu zasadziłam do większej doniczki, co widać na zdjęciach.