To nie żart primaaprilisowy. Smak ryby można naprawdę polubić!
Ryba wpływa na wszystko – to hasło namawiało do sięgania po nie w 2008 roku. Po kampanii społecznej zaprojektowanej na zalecenie Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi pozostało… niestety tylko to hasło. Bo spożycie ryb obecnie wciąż jest niewiele wyższe niż tych prawie 10 lat temu.
Poza grudniowym fenomenem, kiedy to zwiększa się znacznie sprzedaż ryb (święta bez karpia?!), Polacy nie lubią ryb. Choć chyba każdy wie, jakie to one są zdrowe. To, co najczęściej zarzuca się rybom, to ich cena i smak.
Co do ceny nie będę dyskutować. Powiem tylko, że tak się składa, że chipsy tanie nie są, a ludzie jednak jedzą ich więcej niż ryb. Temat ten rozwinę bardziej niedługo.
Dzisiaj będzie trochę o smaku ryb – my, Polacy popełniamy dwa błędy, które powodują, że jako społeczeństwo jesteśmy zdecydowanie na nie dla wodnych zwierząt.
Po pierwsze, nie lubimy ryb, dlatego, że ich nie jemy! Jak to? Tak, to… Zupełnie, jak w filmie „Rejs”, gdzie jeden z bohaterów lubi tylko te piosenki, które już wcześniej słyszał, tak lubimy tylko te produkty, których smak znamy. Jak to możliwe? Właściwie już od pierwszych chwil życia, ludzie mają możliwość poznawania smaków, choć mogą sobie nie zdawać z tego sprawy. Raczej powinnam napisać, dzieci, bo chodzi mi o czas, gdy zarodek, a później płód, w łonie matki, połyka wody płodowe, które mają smak tego, co jadła kobieta. Podobnie rzecz ma się z karmieniem piersią – mleko również przybiera posmak tego, co jadła matka, dzięki czemu dziecko wie, jak smakuje czosnek, ryba czy schabowy, choć nie ma pojęcia, jak one wyglądają.
Dopóki dziecko jest w domu z rodzicami uważa ich za wzór w każdej dziedzinie, również tej związanej z jedzeniem. Jednak gdy zaczyna się socjalizować, np. w przedszkolu, może zmienić zdanie na temat swoich ulubionych produktów o 180 stopni, pod wpływem swoich kolegów, ale także pod wpływem kuchni szkolnej. I tutaj właśnie dochodzimy do drugiego błędu Polaków – sposobu przygotowania ryb.
Podobno, rybę przygotować jest trudno. Dlatego zwykle maczamy ją w jajku, bułce tartej i fru na olej. Szybko i smacznie? Szybko, na pewno. Czy smacznie? W pewnym sensie tak, ale posmak ryby gubi się gdzieś pomiędzy panierką a tłuszczem. Nie mówię, że ten sposób przygotowania jest zły, choć znam wiele lepszych. Ale sami odpowiedzcie sobie na pytanie, czy jedzenie w kółko kurczaka przygotowanego w jeden i ten sam sposób sprawi, że ktokolwiek go polubi? Zanim to nastąpi zwyczajnie się znudzi!
Większość z nas zaczyna na tym samym poziomie, jesteśmy młodymi dorosłymi i nie przepadamy za rybami. Owszem, na wigilię zjemy kawałek karpia, ale to tylko, dlatego, żeby nie zrobić przykrości osobie, która go przygotowała. Może nawet, zgodnie ze starym polskim zwyczajem, co piątek sięgamy po rybkę w panierce opisanej jak wyżej. Nie ważne,w każdym razie – wiem, że ryba jest zdrowa, ale w menu gości rzadko.
Ostatnio przeczytałam, że wystarczy zjeść coś siedem razy, aby uznać to za smaczne. Oto moje rady, jak przyzwyczaić się stopniowo do rybiego posmaku:
- Nie zaczynaj od jedzenia samej ryby, najlepiej przygotuj z niej sałatkę, pastę lub zapiekankę. Niech smak ryby połączy się z innymi składnikami dania. Do past świetnie nadaję się makrela wędzona, z kolei w postaci sałatki i zapiekanki sprawdzi się dorsz. Nie polecam kupowania ryb mrożonych. Pamiętaj, żeby potrawę dobrze doprawić, W pierwszej próbie ilość ryby może być mniejsza (np 30-40 g surowej), w drugim podejściu koniecznie ją zwiększ!
- Jedz przetwory rybne! Oczywiście, nie polecam na początek rolmopsów, choć ja je uwielbiam i mogłabym zjeść cały słoik na raz, ale śledź dla niektórych jest zbyt intensywny w smaku. Wbrew pozorom dobrej jakości konserwa rybna, może mieć dobrą wartość odżywczą. Nie polecam paprykarzy szczecińskich i innych mielonek niewiadomego pochodzenia, ale już chociażby małe rybki, np. szproty w sosie pomidorowym albo rozdrobniony tuńczyk w wodzie – to dobra baza na kanapkę. Z każdym krokiem zwiększaj ilość ryby.
- Podobno nie ma niedobrej ryby, jest tylko źle przygotowana. Zapytaj wśród znajomych, którzy lubią ryby, jak je przygotowują. Które gatunki, ich zdaniem są najsmaczniejsze, gdzie kupić dobre i tanie?
- Nie każdy lubi mięso, nie każdy lubi warzywa strączkowe, więc i nie każdy musi lubić ryby. Spróbowałaś, ale nie wyszło? Trudno, pamiętaj tylko, żeby w Twojej diecie znalazły produkty, które dostarczają składników podobnych, jak ryby. Chodzi mi przede wszystkim o kwasy omega-3, które znajdziesz w orzechach i olejach roślinnych, a także siemieniu lnianym.
Bardzo chciałabym wiedzieć, czy metoda siedmiu spróbowań rzeczywiście działa w praktyce! Tak naprawdę nie miałam okazji wypróbować jej na sobie, bo w sumie lubię wszystko. No może poza ozorkami, tylko że w tym wypadku nie chodzi o smak, ale psychiczną blokadę.
To może ktoś z moich Czytelników opowie mi, jak w praktyce wygląda metoda siedmiu spróbowań?