Lepiej, żeby dziecko jadło kanapkę niż jakieś batony. Racja. A czy lepiej jeść Mleczną Kanapkę? Hmmm… to już nie takie proste.

Już nie raz pisałam o tym, że nic tak nie satysfakcjonuje rodziców, jak dawanie dzieciom produktów, które są przez nie lubiane, a jednocześnie zdrowe. Produkty Kinder są lubiane przez dzieci, to nie ulega żadnej wątpliwości. Ale czy zdrowe? Gdy ogląda się reklamy, chociażby omawianej dzisiaj Mlecznej Kanapki, to więcej niż pewne. Mleko i miód, biszkopt. Małe, słodkie, zdrowe… Dla mnie sama reklama to za mało, zaglądam do informacji na etykiecie i do środka opakowania.
A w środku czeka mnie wielkie rozczarowanie! Bo mleczna kanapka z opakowania, wcale nie przypomina tej z reklamy! W telewizji dwa biszkopty przełożone były sporą ilością mlecznego kremu. W rzeczywistości, jeden biszkopt jest grubszy niż krem. Dobija jeszcze informacja ze strony producenta, opisująca czym w istocie jest ten produkt: „to kanapka biszkoptowa z dużą zwartością mlecznego kremu”. Chyba osoba, które to pisała ma problem z definicją słowa „dużo”. Ale ok, przecież nie wygląd się liczy, a skład i wartość odżywcza, więc przejdę do meritum.
W składzie na pierwszym miejscu pasteryzowane mleko (40%). Wow, no to mnie zaskoczyli! Więc o to chodziło, gdy pisali o dużej zawartości mlecznego kremu. Tylko, że ja nadal czuję się oszukana, bo kremu dużo nie ma – jest dużo mleka.
A co poza mlekiem jest w składzie? Olej palmowy, cukier, mąka jeszcze raz mleko, tym razem w proszku, miód, jaja (też z proszku), kakao, otręby pszenne (wow!). Właściwie powiedziałabym, że skład jak typowy domowy biszkopt, gdyby nie dodatek substancji dodatkowych: spulchniaczy, emulgatorów i aromatu.
Muszę przyznać, że skład całkiem przyzwoity, ale nie byłabym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepiła, więc tak:
– olej palmowy, niby nie jest zły, ale najlepszy też nie. Często używa się go w przemyśle spożywczym, bo jest tani, ale niezbyt wartościowy. Zawiera głównie kwasy tłuszczowe nasycone. Z resztą pisałam o nim nie tak dawno przy okazji Nutelli (klik).
– miód, na pewno nienaturalny. Skąd to wiem? Jeśli producent dodaje cokolwiek naturalnego, nie ważne co to jest, na pewno się tym pochwali. Gdyby to był tradycyjny miód od pszczoły, znalazłaby się i o tym informacja. A tutaj brak. Poza tym, składniki naturalne są zawsze droższe i producenci stosują je niechętnie, bo nie są tak stabilne jak syntetyczne odpowiedniki, często trzeba dodać ich więcej, żeby uzyskać taki sam efekt. A co jest złego w miodzie syntetycznym? Nic, poza tym, że jego wartość odżywcza jest dokładnie taka, jak zwykłego dosładzacza, np. cukru czy syropu glukozowo-fruktozowego. Dostarcza tylko pustych kalorii. Nie ma żadnych walorów zdrowych, jakie posiada jego odpowiednik produkowany przez owady.
Przy wartości odżywczej przyczepię się bardziej. Bo tak, biszkopt waży 28 g, nie dużo, ale myślę, że dziecko może się tym najeść, zwłaszcza, jeśli spożywane jest w charakterze przekąski. Niby sama porcja takiego batonika, to raptem 118 kcal, ale w przeliczeniu na 100 g robi się tych kalorii aż 422! A więc tyle, ile mają inne słodycze: batony i czekolada.
Dokładnie tyle cukru jest w takim malutkim biszkopciuku

Makroskładniki też podobne, jak we wszystkich innych słodkich przekąskach. Najwięcej węglowodanów i tłuszczu, białka tylko śladowe ilości. Ponad połowa wszystkich tłuszczów, to kwasy nasycone, a cukry proste to prawie 90% wszystkich węglowodanów. Czy wyobrażacie sobie, że ta biszkoptowa kanapeczka, to prawie 2 łyżeczki cukru?

Kolejny węglowodano-tłuszczowy produkt dla dzieci, który próbuje być tym innym, lepszym, bardziej zdrowym. A w rzeczywistości jest taki sam, jak inne słodkie przekąski.
Trochę mnie martwi, że leanwashingowi poddawane są produkty dla dzieci. Jak dziecko jest głodne, a daleko do obiadu, to daj mu Mleczną Kanapkę albo Misia Lubusia, o którym też już pisałam (klik). Wszystko przecież takie zdrowe i jeszcze budujemy więź z dzieckiem, dajemy mu to, co lubi, więc nas kocha. Takie przesłanie idzie z reklam. Nie ma nic przeciwko dawaniu dziecku słodyczy, ale włączenie ich w każdy możliwy element dnia, to nauka złych nawyków żywieniowych. I budowanie otyłości dziecka…
Niestety, nadwaga dzieci bierze się z tego, że rodzice za bardzo kochają… je karmić.