Margaryna Fithia przykuła mój wzrok jeszcze w maju, gdy na jednym z bilbordów zobaczyłam charakterystyczne pomarańczowe opakowanie. Później długo nie mogłam znaleźć jej w sklepach, ale na szczęście Wy przyszliście z pomocą! I wreszcie jest recenzja. Według producenta Fithia to „arcydzieło wśród produktów do smarowania pieczywa”, a według mnie to arcydzieło wśród fityzacji (co to jest fityzacja?). Już tłumaczę dlaczego.
Moim zdaniem już sama nazwa margaryny – Fithia – sugeruje, że ma ona zastosowanie w diecie osób, które dbają o zdrowie. Bo to słówko „fit” wyraźnie kojarzy się ze zdrowym stylem życia i racjonalnym odżywianiem. Z drugiej strony producent zachwala, że produkt został wzbogacony w tłoczony na zimno olej z pestek dyni. W asortymencie są też dostępne inne warianty: z olejem lnianym i słonecznikowym. Oczywiście wszystko tłoczone na zimno.
Margaryna Fithia wcale nie jest taka fit
Po pierwsze, tego tłoczonego na zimno oleju z pestek dyni, jest zatrważająco dużo, bo aż… 2%. Głównym składnikiem jest tutaj przede wszystkim mieszanka olejów rzepakowego i słonecznikowego. A te nie były tłoczone na zimno, a jeden z nich nie jest taki do końca fit.
Chodzi mi oczywiście o olej słonecznikowy. Zawiera praktycznie same kwasy omega-6, których w diecie przeciętnego Polaka jest za dużo, a to prowadzi do wywoływania stanów zapalnych w organizmie. W jadłospisach powinniśmy zachowywać odpowiednią równowagę pomiędzy omega-3 a 6, która w najlepszym wypadku powinna wynosić 1:5. A w rzeczywistości ten stosunek to 1:20…
Producent nie pofatygował się, aby określić w jakich proporcjach dodał olej rzepakowy i słonecznikowy. Jest jedynie informacja, że mieszanka tych tłuszczy dodawana jest w zmiennych proporcjach. A to oznacza, że możesz trafić na taką partię, w której przeważał będzie olej słonecznikowy, a rzepakowego będą tylko śladowe ilości.
W tabeli z wartością odżywczą nie ma wyszczególnionych rodzajów kwasów tłuszczowych. Jest jedynie informacja o zawartości tłuszczu ogółem oraz nasyconego. Ale do tego jeszcze wrócę, najpierw dokończę lekturę składu.
Co jeszcze w składzie margaryny Fithia?
To, co moim zdaniem najbardziej przekreśla możliwość, żeby ta margaryna była fit, to zawartość w niej tłuszczu palmowego. Ten typ oleju to jeden z najgorszych, z resztą napisałam o nim cały artykuł. Niestety, tłuszcz palmowy jest w wielu popularnych margarynach, chyba nie muszę pisać dlaczego? Po prostu jest tanim wypełniaczem.
Oczywiście, jak w każdej margarynie, i tu nie mogło zabraknąć emulgatorów. Z lekcji chemii ze szkoły, a pewnie i ze swojego życia, doskonale wiesz, że woda nie łączy się z olejem. A przecież w składzie margaryny są obydwa te składniki trwale ze sobą połączone. To właśnie zasługa emulgatorów. Wiążą one ze sobą różne niewiązane składniki i tym samym umożliwiają stworzenie wielu ciekawych produktów.
Emulgatory są powszechnie dodawane do żywności, ale podobno nie ma związanego z nich nadmiernym spożyciem ryzyka. Jakiś rok temu w prestiżowym magazynie Nature ukazał się artykuł, który oskarżał powszechnie dodawane emulgatory o zwiększone ryzyko wystąpienia otyłości, nieswoistych stanów zapalanych jelit i chorób metabolicznych. Tutaj można zapoznać się z tym badaniem.
Moim zdaniem nikt Ameryki nie odkrył. Żywność wysoko przetworzona spożywana w nadmiarze może przyczyniać się do tych chorób, bo wpływa na rozwój mikroflory jelitowej. Im więcej takich produktów spożywamy, tym gorzej dla nas. Dlatego nadmiernie bym nie panikowała, że emulgatory są be i trzeba zakazać ich produkcji, ale taka informacja na pewno powinna dać do myślenia i sprawić, że uważniej przyjrzymy się swojej diecie.
Margaryna Fithia – wartość odżywcza
W tabeli z wartością odżywczą producent nie podaje pełnej informacji o zawartości wszystkich rodzajów kwasów tłuszczowych. Jest tylko wzmianka o zawartości tłuszczu ogółem oraz nasyconego. Zatem w jednej porcji (15 g) jest 9 g tłuszczu, w tym 2 g kwasów tłuszczowych nasyconych. Na tle innych margaryn to są przeciętne wartości.
Szkoda, że nie ma informacji o zawartości kwasów omega-3 i omega-6, ale to wiadomo dlaczego – bo receptura produktu nie jest dokładnie ustalona.
Nie ma też wyszczególnionej ilości kwasów tłuszczowych typu trans, które wiadomo, że są najgorszym rodzajem tłuszczu. W wielu zachodnich krajach obowiązuje zakaz sprzedaży żywności, które zawiera więcej niż 1% lub 2% tych tłuszczów.
Margaryny do pewnego czasu były źródłem transów. Na szczęście w ostatnich latach to się zmieniło, bo zmieniła się technologia ich produkcji. Jeśli producent chce się pochwalić, że w jego produkcie nie ma kwasów tłuszczowych trans, to na pewno to zrobi. Jeśli unika informowania o tym, to lepiej założyć, że są one tam i nie kupować takiego produktu.
Są też plusy margaryny Fithia
To, co moim zdaniem, jest największym plusem tej margaryny, to to, że nie zawiera konserwantów. Niestety, w wielu najpopularniejszych margarynach ciągle są one.
Z drugiej strony plusem jest też olej palmowy. Może nie sama jego obecność, bo o tym pisałam wyżej, że to nic dobrego, ale chodzi mi o ilość. Zgodnie z informacją na opakowaniu oleju z palmy jest mniej niż 2% (został w składzie wymieniony po oleju z pestek dyni). To naprawdę niewiele. Dla porównania dodam, że bardzo popularna margaryna Rama to mieszanka tłuszczu rzepakowego i palmowego. Oczywiście nie wiadomo w jakich proporcjach, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że więcej może być lepszego i droższego oleju rzepakowego.
Zatem margaryna Fithia na tle popularnej Ramy wypada dużo, dużo lepiej. A jakie może być jej zastosowanie w diecie?
Margaryna czy masło?
Usłyszałam kiedyś, że odpowiedź na pytanie, co jest lepsze: masło czy margaryna?, jest tak samo niemożliwa, jak określenie, czy pierwsza była kura czy jajko. Nie mogę się z tym zgodzić. Bo, moim zdaniem, w pierwszym wypadku mamy do czynienia z prostym wyborem. Z tą kurą, to już sama nie jestem pewna 🙂
Masło. To jest dla mnie oczywisty wybór. Bo to jest produkt naturalny. Margaryna nie jest i nigdy nie będzie, choćby nie wiem co wmawiały nam koncerny spożywcze. Mnie Unilever kiedyś przekonywał, że margaryna jest super, bo można ją zrobić samodzielnie w domu. Może i można. Ale nikt nie produkuje margaryny tak, jak w ten domowy sposób.
No, dobrze, a co z osobami, które mają podwyższony poziom cholesterolu we krwi? Przecież one powinny być na diecie niskotłuszczowej z ograniczeniem cholesterolu! Odpowiedź jest prosta: masło w rozsądnych ilościach, np. 10 g/ dobę.
Cholesterol z żywności wchłania się zaledwie w kilku procentach i nie ma wpływu na poziom tego związku we krwi. To, co ma istotny wpływ to chociażby kwasy tłuszczowe trans, a tych w niektórych margarynach ciągle nie brakuje. Z resztą, już zapowiadałam, że niedługo będzie artykuł o mitach na temat cholesterolu.
Margaryna Fithia a codzienna dieta
Nie jestem zwolenniczką margaryny. Na pewno jednak Fithia ma lepszy skład niż inne popularne tego typu produkty, chociaż, wbrew producentowi, arcydziełem tego nazwać nie mogę.
Można od czasu do czasu pokusić się o kupienie pojemniczka tej margaryny, jednak na stałe na pewno nikomu nie polecałbym jej do smarowania pieczywa. Aha, i bardzo ważne, Fithia (podobnie, jak inne miękkie margaryny) nie nadaje się do smażenia, pieczenia i innej obróbki termicznej!
A Ty po co częściej sięgasz? Masło czy margarynę? A może jeszcze coś innego?
Zawsze masło. Próbowałam kilku margaryn, ale wolę cienko posmarować masłem niż wcinać margarynę. I ten jej nienaturalny kolor, brrrr
Czekam z niecierpliwością a post z cholesterolem
Akurat tutaj kolor jest naturalny – w składzie nie było barwników, co w sumie też jest wyjątkiem, bo wiele margaryn jest barwionych np. beta-karotenem.
Masła też są czasami barwione (pamiętam, że mnie to zdziwiło, bo niby po co), ale kolor margaryny, bodajże ramy tak nienaturalnie wygląda po rozsmarowaniu. Trudno to wyjaśnić, bo na odbiór ma pewnie wpływ również konsystencja.
Przy okazji, bardzo fajnie się czyta Twoje posty, śledzę każdy. Pozdrawiam
No tak do masła też czasem dodaje się barwniki, zwłaszcza jak krowy nie wychodzą na pastwisko, to wtedy masło z ich mleka jest białe, a konsumenci wolą takie lekko żółte 🙂
Dziękuję i również pozdrawiam! 🙂
nie rozumiem jak ludzie mogą jeść kanapki z margaryną, dla mnie ona już od dziecka miała nieprzyjemny zapach, kiedyś nie lubiłam też masła, ale teraz je uwielbiam, ma taki mleczny, naturalny posmak, a od margaryny mnie odrzuca, po prostu jedząc ją czuję chemię, jeśli już muszę u kogoś zjeść kanapki z tą ”substancją” to cieniutko posmarowane
Mam alergię i kategorycznie mi nie wolno nabiału i wołowiny. Dla mnie Fithia to dobry wybór. Niestety bardzo mało jest margaryn bez dodatków mlecznych typu masło, mleko w proszku. Wśród tak ograniczonego wyboru ta ma najlepszy skład. Żałuję jedynie, że nie ma więcej tłuszczu np. 80% bo mogłabym używać jej do kremów do ciast.