Producenci podają zwierzętom hormon wzrostu i antybiotyki, żeby szybciej rosły. Czy to prawda?

Mimo coraz większej ekspansji wegetarianizmu, mięsa jemy ciągle więcej. Świeżutkie dane GUSu za 2014 rok, pokazują, że znowu zjedliśmy więcej mięsa niż rok wcześniej. Przeciętny Polak je ponad 5 kilogramów mięsa miesięcznie! Coraz więcej jemy drobiu, do łask wraca też wieprzowina. Niestety tego, co najbardziej wartościowe ciągle jemy za mało! Mam na myśli wołowinę i indyka, o którym dzisiaj kilka słów więcej.

Bo indyk to mięso niezwykle wartościowe, praktyczne, w miarę humanitarne, ale niestety niedoceniane.

Wartość odżywcza

W mięsie z indyka znajduje się najwięcej łatwo przyswajalnego białka, a stosunkowo mało tłuszczu. Zwłaszcza tych najmniej korzystnych – nasyconych. Co więcej, tłuszcz w drobiu znajduje się przede wszystkim pod skórą, więc jej usunięcie zdecydowanie poprawia wartość odżywczą. W wołowinie i wieprzowinie występuje tłuszcz środmięśniowy, którego nie da się tak łatwo pozbyć.
Może indyk nie dostarcza jakiś rekordowych ilości żelaza, wołowiną nie jest, ale sporo jest w nim cynku, magnezu i potasu. Jego wartość odżywcza jest zdecydowanie wyższa niż mięsa kurcząt, a w Niemczech mówi się o nim nawet jako dietetycznym schabie.

Zastosowanie w kuchni

Przyrządzenie indyka jest tak łatwe, jak zagotowanie wody na herbatę. Pasuje niemalże do wszystkich potraw, a przede wszystkim przygotowuje się go niezwykle szybko! Dokładnie tak, jak z kurczakiem – kroisz w kostkę, dorzucasz ulubione przyprawy i na patelnię. Po kilku minutach masz idealny dodatek do obiadu! Może być swojski, jak wieprzowina i wykwintny jak cielęcina. We Włoszech mięso indyka jest używane właśnie jako zamiennik droższej cielęciny.

Humanitarna hodowla

Trudno mówić o humanitarnym traktowaniu, gdy zwierzęta z góry przeznaczone są do zabicia. Ale indyki nie mogłyby żyć w takich warunkach, jak kurczaki. Po prostu nie wytrzymałyby w zbyt małej przestrzeni, w tak dużym natężeniu i w tak skąpych warunkach jak kurczaczki. Jeśli choć odrobinę zależy Ci na losie zwierząt, lepiej kupić indyka. Niestety, indyków ciągle hoduje się jakieś trzykrotnie mniej niż kurczaków.

Mięso niedoceniane

Właściwie nic nie stoi na przeszkodzenie, żeby mięso kurczaka zamienić na indyka. A jak nie wiadomo co chodzi, to pewnie chodzi o pieniądze. Pierś indyka jest nie tylko większa niż ta z kurczaka, ale przede wszystkim droższa. Zwykle jest to różnica kilku złotych na kilogramie. Widać dla większości Polaków znacząca. Jeśli zastanawiasz się, skąd taka różnica w cenie, przeczytaj jeszcze raz punkt o hodowli.

A ja jem indyka, bo nie faszerują go hormonami i antybiotykami

Gratulacje, jeśli to właśnie indyk stanowi znaczą część spożywanego przez Ciebie mięsa ogółem. Ale z drugą częścią zdania nie mogę się zgodzić. Mięso, która trafia na rynek spożywczy badane jest pod kątem obecności hormonów lub antybiotyków. Tak samo bada się pasze, którymi karmione są zwierzęta i produkty, które od nich pochodzą (np. mleko). Obecność tych środków jest niedozwolona i grozi za takie postępowanie kara więzienia. Nie wspominając o tym, że na producentów nakłada się kary i odbiera koncesje.
Sprawdziłam, że w 2011 roku ze wszystkich skontrolowanych próbek, tylko 3% zawierało jakieś niedozwolone substancje. Myślę, że część z tych przypadków, to nie umyśle stosowanie, ale nie odpowiednie zachowanie okresu karencji po kuracji antybiotykowej zwierzęcia. W mediach informują nas o tych przypadkach, bo to wzbudza emocje, więc się dobrze sprzedaje, ale nie oznacza, że w ten sposób postępują inni producenci. Czy po aferze ze stosowaniem soli przemysłowej, przerzuciłaś się na chlorek potasu zamiast sodu? Pewnie nie, a przecież też jest zdrowszy!
Prawdą jest, że antybiotyki stosuje się w trakcie hodowli zwierząt. Często nadmiernie i niepotrzebnie.  Tylko, jak patrzę na znajomych, którzy na zwykłe przeziębienie lub grypę żądają od lekarza przepisania antybiotyku, to jakoś łatwo jest mi wyobrazić sobie, że tak samo postępują właściciele ferm.Źródło zdjęcia:
Photo credit: wharman / Foter / CC BY