Długo zastanawiałam się, czy wpisać je na moją listę, bo to najbardziej kontrowersyjny produkt na niej.

Już masło samo w sobie nie ma dobrej passy, a jednak uwzględniałam je w mojej liście TOP 100 produktów (klik). Należę do tych osób, które wolą spożywać produkt naturalny niż margarynę, w której mimo ciągłego polepszania receptury, są i konserwanty, i barwniki, i aromaty. I co z tego, że w maśle jest cholesterol? To składnik, który potrzebny jest człowiekowi do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Kluczem jest oczywiście nie przesadzenie z ilością, ale ta zasada ma się też do innych produktów spożywczych, również tych, które uważamy za niezwykle zdrowe.
Już nawet dzieci wiedzą, że na maśle smażyć nie wolno! No, chyba że jajecznicę, która robi się w mgnieniu oka i nie potrzeba dla niej wysokiej temperatury. To właśnie ona jest tutaj kluczowa. Masło spala się temperaturze ok. 80 stopni Celsjusza, aż ze zwykle smażymy w jakiś stu stopniach więcej, to chyba jasne, że masło nie najlepiej się do tego nadaje…
Dlatego wymyślono, masło klarowane, choć tak naprawdę powinnam napisać bezwodny tłuszcz mleczny. Bo taka jest jego prawidłowa nazwa.
Dlaczego to najbardziej kontrowersyjny produkt na liście?
Nawet na jego niekorzyść nie przemawia fakt, że zawiera cholesterol. Bo to jest pikuś! Bardziej niebezpieczne są produkty, które powstają w wyniku utleniania tego cholesterolu, czyli w skrócie PUCh, jakże delikatnie to brzmi.
Sam cholesterol nie jest zły, bo z pokarmu wchłaniamy go w ilości nie większej niż 25%. We wchłanianiu PUCh nie chodzi o ilość, ale o to, co dzieje się po ich spożyciu. A liczne badania wykazały dla nich działanie:
– mutagenne
– kancerogenne
– miażdżycogenne
– toksyczne
– uszkadzające błony komórkowe
– hamujące wewnętrzną syntezę cholesterolu
Uff… Chyba wymieniłam wszystko. Tyle złego, a ja to polecam? Dlaczego?
Przede wszystkim chciałam zwrócić uwagę na bardzo ważną rzecz. PUCh powstają nie tylko w trakcie ogrzewania, ale także złego przechowywania, np. w opakowaniu, które nie blokuje dostępu światła i tlenu. I nie tylko maśle, ale we wszystkich produktach, które zawierają cholesterol. Czy to oznacza, że mamy eliminować z diety mięso, jaja, przetwory mleczne? Bo jest pewne ryzyko? Moim zdaniem – nie!
Do smażenia za używamy mniej masła niż mięsa, a to w mięsie jest większe ryzyko powstania PUCh.
Po drugie, już wielokrotnie pisałam, że obecnie najczęstszą przyczyną zgonów są choroby układu krążenia. Jeśli założyć, że PUCh, a z nią masło mają coś z tym wspólnego, to… okazałoby się, że umieralibyśmy z zupełnie innego powodu niż zapchane tętnice. Bo spożycie masła spada i to porządnie.
W 1998 roku przeciętny Polak w ciągu roku zjadał 45 kostek masła, czyli ok. 9 kg. W 2007 roku to spożycie zmalało o ponad połowę, do 20 kostek! Wniosek? To nie masło sprawia, że ludzie mają problemy ze zdrowiem, ale ogólna zmiana naszej diety, w której dominują produkty bardzo przetworzone. W połączeniu z mało aktywnym trybem życia tworzy duet, który prostą drogą wiedzie do chorób układu krążenia.
A co jeszcze przemawia na korzyść masła klarowanego?
Podobnie jak mięso wołowe, mleko i inne przetwory z krowy, jest źródłem CLA. Tak, tego, CLA, co to podobno odchudza. Każdy kto był na moim czwartkowym wykładzie o środkach na odchudzanie, wie, że suplementy diety z CLA nie mają do końca potwierdzonego działa w pomaganiu w utracie kilogramów. Ale to, co rzeczywiście zostało udowodnione to działanie:
– antymiadżycowe
– antynowotworowe
– antyoksydacyjne.
I wiecie co? Klarowanie masła zwiększa zawartość w nim CLA. I to znacząco, bo z 0,6% do 2,1%. Może to właśnie niweluje ten negatywny wpływ PUCh’u? Kto wie…
No dobrze, powie kto ś, masło jest naturalne, ale to klarowanie jakoś mnie nie przekonuje. I na tę wątpliwość mam odpowiedź.
Klarowanie masła nie jest wymysłem XXI wieku. Już dawno temu zaczęli robić to Hindusi, dla których tzw. ghee, czyli właśnie masło klarowane to podstawa diety! A kuchnia hinduska, oczywiście w swojej tradycyjnej formie, a nie obecnej, która przypomina model żywienia, jak w krajach zachodnich Europy, uważana jest za kardioprotekcyjną. Podobnie, jak dieta śródziemnomorska, tylko, że tutaj nie ma oliwy z oliwek, sporo jest za to masła klarowanego.
Sama używam masła klarowanego od niedawna. Podoba mi się jego forma i użyteczność. W ciastach  dobrze zastępuje masło, chociaż po roztopieniu za zupełnie inny wygląd. Trzeba się do tego przyzwyczaić.
Wierzę, że produkty tradycyjne są dla nasz najlepsze, a takie jest przecież masło klarowane. Ale nigdy, w żadnym wypadku, nie możemy przesadzać z ilością.
A Ty używasz masła klarowanego? Jeśli nie, to dlaczego? Choć mam nadzieję, że moje argumenty były przekonujące i nawet jeśli teraz jeszcze go nie używasz, to wkrótce zaczniesz!