„Ale dziecko, co Ty teraz będziesz jeść?!”. Spokojnie, Rodzicu, rozwiewam Twoje wątpliwości. A Tobie, Dziecko, daję argumenty za. 

Kiedyś, gdy lekarz usłyszał, że jesteś na diecie wegetariańskiej, łapał się za głowę. Jeśli wspominałeś coś o weganizmie, był pewnie bliski wysłania Cię do szpitala, ale dla chorych psychicznie. Wolę nie myśleć, czym skutkowałoby mówienie o frutarianizmie.
Na szczęście czasy się zmieniły. Najmądrzejsze dietetyczne głowy uznały. że dieta wegetariańska jest ok, oczywiście przy odpowiednim zbilansowaniu. Choć na nawet nie powinnam tego dodawać, bo dieta zwyczajowa, jeśli jest niezbilansowana, też nie jest ok… Mimo wszystko pełno jest mitów i półprawd dotyczących diety roślinnej, zwłaszcza jeśli chcą ją stosować młodzi ludzie. To zabawne, że więcej kontrowersji wywołuje powiedzenie, że jest się wege niż przyznanie do stołowania w makdonaldzie, mimo że w przypadku tej pierwszej diety istnieją naukowe dowody na jej pozytywny wpływ na zdrowie. W przypadku tej drugiej też są naukowe dowody, ale akurat dotyczące niekorzystnych konsekwencji zdrowotnych.
Dzisiaj przedstawiam kilka najczęstszych mitów dotyczących diety wegetariańskiej i wegańskiej. Oczywiście, nie zabraknie mojego komentarza tak, aby i Rodzie, i ich Dzieci, mieli argumenty w dyskusji.
Mit 1 – będziesz mieć niedobory białka!
Młody rozwijający się organizm, potrzebuje białka. To nie ulega żadnych wątpliwości. Na diecie wegetariańskiej, zwłaszcza tzw. pescowegetarianie (jedzący ryby) nie mają żadnego problemu z dostarczeniem białka. W diecie wegańskiej jest z nim trochę trudniej, bo białko roślinne jest niepełnowartościowe. Z jednym wyjątkiem. Soja. Wystarczy, że znajdzie się w przynajmniej jednym posiłku dziennie. W pozostałych natomiast zawsze musi być jakieś źródło białka – głównie warzywa strączkowe. Należy pamiętać, że w produktach zbożowych też występuje białko! I bardzo ważne – we wszystkich produktach na ziemi wstępują wszystkie niezbędna dla człowieka aminokwasy. Tylko, że w każdym produkcie mają one inne proporcje. W dużym uproszczeniu – organizm wchłania z żywności tyle aminokwasów, ile wynosi najmniejsza ilość jednego z nich. I to jest problem nie tylko roślin, ale również produktów pochodzenia zwierzęcego (np. nabiału). Dlatego ważne jest, aby np. produkty strączkowe łączyć ze zbożowymi, wtedy aminokwasy będą się uzupełniać, a ich wchłanianie będzie dużo większe!
Mit 2 – zbankrutujemy przez ciebie!
No tak, gdy wchodzi się do sklepu i patrzy chociażby na cenę wędlin sojowych, pasztecików i innych przetworów, naprawdę można złapać się za głowę. Ale nikt nie musi jeść w kółko wysoko przetworzonych produktów z soi, wręcz przeciwnie! Nikt tego nie zaleca! Dieta roślinna to przede wszystkim świeże produkty. Te wszystkie pasty i pasztety można przygotować samodzielnie. Dieta wege naprawdę nie jest droga. To, co stanowi jej podstawę jest powszechnie dostępne i tanie… No bo czy płatki owsiane są drogie? A cieciorka? A może marchewka? No właśnie…
Mit 3 – ale wapń jest tylko w mleku!
W świecie roślinnym jest wiele produktów, które dostarczają wapnia. Chociażby zapomniany, ale wracający do łask, jarmuż. Ma o 30 mg wapnia więcej w 100 g niż… mleko! Trudne do uwierzenia? A jednak! Co więcej wapń z pochodzący z tej rośliny wchłania się lepiej. Z jarmużu możemy przyswoić nawet połowę tego składnika. Z mleka przyswajalność zwykle nie jest większa niż 1/3. Chyba, że połączymy je z produktami zbożowymi, wtedy wchłanialność wzrośnie.
Mit 4 – i tak jesteś chuda, a na diecie wege na pewno schudniesz!
To fakt, że osobom otyłym zaleca się przejście na dietę wegetariańską. Posiłki pełne warzyw, sycą na dłużej, a są niskokaloryczne. Jednak dieta roślinna nie służy tylko do odchudzania, równie dobrze można budować na niej masę! Wystarczy popatrzeć na wegetariańskich sportowców, w tym kulturystów – niczego im nie brakuje. Wszystko zależy od zbilansowania. W świecie roślinnym jest sporo produktów, które dostarczają znacznych ilości energii, która dodatkowo pochodzi z „dobrych” składników odżywczych, np. wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, które zawierają orzechy i pestki, a także oleje roślinne.
Mit 5 – soja jest modyfikowana genetycznie i urosną Ci od niej piersi
Rzeczywiście soja to roślina, która najczęściej poddawana jest modyfikacjom genetycznym, ale tak się składa, że większe ryzyko jedzenia zmodyfikowanych białek soi mają… mięsożercy. Dlaczego? Producenci mają obowiązek informowania, gdy użyją. jakikolwiek składnik GMO. Jeszcze nigdy nie spotkałam się, żeby na opakowaniu tofu albo jakiegoś innego przetworu sojowego widniałaby taka informacja.  Natomiast paszą sojową karmione są tez kurczaki, które wbudowują te zmodyfikowane aminokwasy w swoje mięśnie, a te z kolei jedzą ludzie… Abstrahuję w tym miejscu zupełnie od potencjalnej szkodliwości GMO (więcej na ten temat możesz przeczytać tutaj: klik).
I naprawdę nie ma się, co martwić o piersi. Nikomu one nie urosną. Co prawda w soi zawarte są fitoestrogeny, czyli substancje, które mają działanie podobne do żeńskich hormonów płciowych, estrogenów. Jednak ich oddziaływanie na organizm jest bardzo słabe. Inaczej zamiast na operacje plastyczne, panie zbierałyby pieniądze na zapasy soi. To dużo przyjemniejsze niż wsadzanie sobie w cycki silikonowych wkładek, ale przecież nikt tak nie robi… (Więcej o fitoestrognach – klik).
Mit 6 – grozi ci anemia!
Prawdą jest, że żelazo najlepiej wchłania się z produktów mięsnych. W roślinach występuje tylko żelazo niehemowe, które organizmowi trudniej przyswoić, co nie znaczy, że tego nie robi. Osoby wege, które o tym wiedzą, zawsze łączą produkty dostarczające tego pierwiastka, z takimi które zwiększają jego wchłanianie, czyli bogatymi w witaminę C. Dodatkowo w trakcie posiłku nie piją kawy, ani herbaty, bo zawarte w nich szczawiany również utrudniają wchłanianie żelaza. A jak to jest z tą anemią? Ludzie, który jedzą mięso też na nią chorują. Co więcej, w Centrum Zdrowia Dziecka robiono bardzo duże badania, które miały ocenić wpływ diety wege na najmłodszych. Większość z nich jest żywiona w ten sposób od momentu poczęcia. Okazało się, że anemia u małych wegan występuje tak samo często, jak u dzieciaków, które jedzą wszystko.
To chyba najpopularniejsze mity dotyczące diet wege. Jeśli nie wyczerpałam tematu, czekam na pytania.
A najlepsze zostawiałam sobie na koniec.
Pewnie niektórzy czytając ten wpis, pomyślą: „super! kolejna wojująca wegetarianka!”. Nic bardziej mylnego. Ja jem mięso, ale uważam, że każdy ma prawo do wyboru swojej drogi żywieniowej. Dieta roślinna jest bezpieczna na każdym etapie życia, więc dlaczego Rodzice mieliby zabraniać swoim Dzieciom spożywania pokarmów zgodnych z ich światopoglądem? A więcej o moim stosunku do wegetarianizmu możecie przeczytać w innym wpisie (klik).